Obudziłam się wtulona w
sile ramiona mężczyzny. Nie docierało do mnie to, gdzie się
znajduję, dlatego niepewnie otworzyłam oczy. Pierwszym widokiem,
jaki zobaczyłam był szalejący na dworze wiatr. Westchnęłam
jedynie. Nienawidziłam takiej pogody! Odwróciłam głowę i
momentalnie się rozczuliłam. Trochę przydługie włosy Andreasa
niesfornie opadały na poduszkę, jego dłonie układały się w
uścisk, a sam lekko pochrapywał. Zaśmiałam się pod nosem i
przejechałam paznokciem po jego policzku. Mruknął coś, ale się
nie obudził. Zamiast tego poczułam jak miażdży mnie dłońmi.
Wtuliłam się w niego, obserwując jego spokojną twarz. Przygryzłam
wargę, bo miałam ochotę go pocałować, ale wiedziałam, że nie
powinnam tego robić. To, że po imprezie zasnęliśmy razem, do
niczego mnie nie upoważniało. Po kilku sekundach zorientowałam
się, że otworzył oczy. Wpatrywał się w moje, nawet nie mrugając,
a cwaniacki uśmiech ozdobił jego twarz.
- Pani Martho... Wyjaśni
mi pani, dlaczego śpimy razem w jednym łóżku? - Uniósł jedną
brew ku górze, a ja walnęłam go w ramię.
- Panie Andreasie
podejrzewam, że przez wczorajszą imprezę. Bo wie pan, tańczyliśmy
razem do upadłego, później odprowadził mnie pan do mojego
tymczasowego pokoju, z którego dochodziły nieprzyzwoicie dzikie
dźwięki i... Ot cała historia!
- My byliśmy grzeczni -
Oznajmił przyciągając mnie bliżej siebie. - A szkoda...
- Chce pan to nadrobić?
- Odkąd pierwszy raz na
ciebie spojrzałem, miałem ochotę cię pocałować, więc... -
Zaczął, a po chwili poczułam jego miękkie wargi na swoich.
Jęknęłam zaskoczona, ale oddałam pieszczotę z nie mniejszym
zaangażowaniem. Zdecydowanie tego potrzebowałam na rozpoczęcie
nowego dnia! - Mmm... - Zamruczał, gdy oderwaliśmy się od siebie.
- Miło było panie Wanku -
Przyznałam. - Ale chyba czas na mnie... - Westchnęłam i momentalnie
posmutniałam. - Dlaczego ten czas zleciał tak szybko?
- Nie wiem, ale nie dam ci
odejść...
Jak to miałam w
zwyczaju z rozmachem zaczęłam się przeciągać. Nie zwróciłam
uwagi na to, że byłam kompletnie naga. Uświadomił mnie w tym
Andi, który obudził się z piskiem.
- Co ja ci takiego
zrobiłem, że lejesz mnie od rana? - Stęknął rozmasowując sobie
głowę. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się przepraszająco.
- Wybacz, zawsze tak
robię... - Podniosłam się i oparłam brodę na rękach. Patrzyłam
na niego z góry, a on z rozmarzonym uśmiechem lustrował moją nagą
sylwetkę wzrokiem.
- Zamawiam takie poranki
codziennie... - Zaczął bawić się moimi włosami, a ja z powrotem
opadłam na poduszkę.
- A ja takie noce -
Wyszczerzyłam się, całując go lekko.
- Nie ma sprawy! - Zatarł
ręce. - Musisz wracać?
- Niestety - Jęknęłam
przytulając się do niego. Szczelnie objął mnie swoimi ramionami,
tak abym mu nie uciekła. Czułam jego oddech, dłonie na plecach,
przyspieszone bicie serca, które w tym momencie wystukiwało ten
szalony rytm tylko dla mnie... - Będzie mi ciebie brakowało,
Wellinger, wiesz?
- A mi ciebie, Heckmann -
Odparł spoglądając mi głęboko w oczy. Zatonęłam w ich
błękicie. - Uwielbiam na ciebie patrzeć.
- Andi, przestań -
Zarumieniłam się na jego słowa. - Nikt nigdy nie mówił mi takich
rzeczy i nie wiem jak się mam zachować w takiej sytuacji.
- Pocałuj mnie, po
prostu - Rzucił obojętnie, a ja bez wahania spełniłam jego prośbę.
Wyczułam jego uśmiech, a w moim brzuchu ożywiło się stado
motyli. Tylko nie to, proszę...
Pożegnań nadszedł
czas! Po śniadaniu zarówno my jak i skoczkowie szykowaliśmy się
do odjazdu. Udawali się na krótki odpoczynek do domu, by wrócić
na następne zawody, które odbędą się w Bad- Mittendorf. A my
powrócimy do szkoły, nauki, śpiewania... Szara rzeczywistość.
Będzie mi brakowało tych wariatów. Nie sądziłam, że parenaśce
dni może tak odmienić człowieka. Jak widać, wszystko jest
możliwe. Z żalem żegnałam się z każdym z nich... Obiecaliśmy
sobie korespondencję oraz spotkanie przy najbliższej możliwej
okazji. Od Richarda dowiedziałam się, że spotkał się z
tajemniczą Monicą. Prawie stres go zeżarł, ale nie poddał się,
tylko był konsekwentny w działaniu. Zaowocowało to wymianą
numerów telefonu. Zawsze to coś- na dobry początek. Pomachałam im
z lekkim uśmiechem, gdy wygodnie usadowili się w autokarze.
Szukałam wzrokiem znajomej sylwetki, ale jak na złość gdzieś
zniknął. Gdy pan Schuster pakował ostatnie bagaże poczułam jak
ktoś chwyta mnie za nadgarstek. Po chwili zostałam przyparta do
drzewa, a usta Andiego zmiażdżyły moje. Jęknęłam z rozkoszy,
wkładając w nasz pożegnalny pocałunek wszystkie siły. Delikatnie
przygryzł moją wargę, a z moich ust wydobył się cichy pisk.
- Zadzwoń - Powiedział
schrypniętym głosem wprost do mojego ucha. Wcisnął mi w dłoń
karteczkę z numerem. - Będę tęsknił - Objął mnie zanurzając
twarz w mojej szyi.
- Ja również, Andi -
Przyznałam. - Ostatni raz zaciągnęłam się zapachem jego perfum. -
Do zobaczenia, Welli - Przelotnie cmoknęłam go w policzek i
oddaliłam się. Pożegnałam się jeszcze z trenerem i zapakowałam
się do busa.
- Do szybkiego, Heckmann! -
Usłyszałam jeszcze, zanim drzwi się zamknęły. Zaśmiałam się
przez łzy, które automatycznie poleciały mi z oczu. Martha objęła
mnie ramieniem. Przytuliłyśmy się do siebie z podobnymi myślami.
Wiedziałyśmy, że będziemy tęsknić za Andreasami jak cholera.
Dotarłyśmy do domów
po południu. Nie zastałam rodziców, ale wiedziałam, że są
jeszcze w pracy. Wysłałam im wiadomość z treścią, że dotarłam
cała i zdrowa. Sama wypakowałam z walizki kosmetyki i ciuchy, które
wrzuciłam do pralki. Wzięłam orzeźwiający prysznic i z łoskotem
rzuciłam się na łóżko. Tego było mi trzeba... Przymknęłam
powieki, ale wiedziałam, że nie zasnę. Za dużo myśli, emocji,
uczuć... Od razu zaczęłam się zastanawiać, co teraz robi Andi.
Wiem - to głupie, ale nic na to nie poradzę! W ciągu tych paru dni
wlazł mi do głowy i do serca i jestem przekonana, że prędko z
nich nie wyjdzie. Będę się katowała wspomnieniami, będę czuła
dotyk jego ust oraz dłoni, będę usychać z tęsknoty i odliczać
dni do kolejnego spotkania, które nie wiadomo kiedy dojdzie do
skutku. Zastanawiałam się, czy on czuje to samo. Tego nie mogłam
być pewna. W końcu był facetem, który na początku naszej
znajomości potraktował mnie tak, a nie inaczej. Jednak nie mogłam
o nim myśleć w tych najgorszych kategoriach. Każdy człowiek
zasługuje na drugą szansę.
Jeszcze żadna
dziewczyna nie zadziałała na mnie tak jak Ada. Nie wiem, co takiego
miała w sobie, ale przy niej traciłem zdolność racjonalnego
myślenia. Kiedy zamykałem oczy widziałem jej twarz, odtwarzałem
smak jej ust, dotyk dłoni... Zakochałem się? Tego nie byłem
pewien, ale coś dziwnego działo się ze mną, gdy była w pobliżu.
Po cichu liczyłem na szybkie spotkanie, bo czułem, że długo bez
niej nie pociągnę. Co też dziewczyna może zrobić z
facetem... Pocieszałem się tym, że nie jestem sam w swoim
cierpieniu. Wank również nie może pogodzić się z tym, że ten
czas tak szybko minął. Ale jak powszechnie wiadomo, dla chcącego
nic trudnego. Z takim nastawieniem wszedłem do rodzinnego domu, by
spędzić odrobinę czasu z rodziną. A później? Codzienna rutyna,
treningi, zawody, podróże. Jednak sam sobie wybrałem taką drogą
i teraz z niej nie zejdę. Tego jestem pewien, bo skoki są tym, co
chcę robić w życiu najlepiej.
****
Witam ;*
Wróciłam wymodlona z Częstochowy i dodaję Wam nowy jubileuszowy rozdział ;) Dodaję dziś, bo mam urodzinki i stwierdziłam, że jakoś trzeba uczcić ostatnie 'naście' w moim życiu ;) Powiedzcie mi, dlaczego ten czas tak szybko leci?
Nie jestem zbytnio zadowolona z tego odcinka, dlatego możemy go potraktować jako zapychacza ;)
Pozdrawiam ;*