sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 4

 Jeszcze tego samego wieczoru miała się odbyć kameralna impreza sylwestrowa. Od początku było wiadome, że skoczkowie nie mogą przesadzać z alkoholem ze względu na noworoczny konkurs. Chwilę wcześniej rozmawiałam z trenerem. Zostałyśmy poproszone o mały koncert. Zgodziłyśmy się bez dwóch zdań. To bardzo miłe uczucie, gdy wiemy, że nasza muzyka podoba się innym. Liczyłam się z obecnością Wellingera, ale musiałam być konsekwentna i nie zwracać na niego uwagi. Wiem, że będzie to trudne, ale będę się starała ze wszystkich sił.
Dzień zleciał bardzo szybko, nim się obejrzałyśmy nadeszła godzina zero. Kompletnie nie miałam pomysłu, co na siebie włożyć. Z zazdrością patrzyłam na Marthę, która była już gotowa do wyjścia, ubrana w krótką sukienkę, umalowana, uczesana...
 - Dla kogo się tak stroisz? - Zapytałam grzebiąc w walizce.
 - Dla nikogo - Odpowiedziała uśmiechając się lekko. - Chcę się dobrze czuć śpiewając, a później świętując nadejście nowego roku...
 - Skarbie, mnie nie musisz oszukiwać... Wiesz o tym, prawda?
 - Wiem... No dobra. Chcę, żeby Martin w końcu zwrócił na mnie uwagę. Myślisz, że mam szansę?
 - Oczywiście, że tak! Wyglądasz bajecznie, powinien z tobą przetańczyć całą noc!
 - Boję się, że nie jestem dla niego tą jedyną...
 - To jest facet i potrzebuje trochę czasu, żeby do tego dojść - Powiedziałam z uśmiechem, klepiąc ją po ramieniu. - I powiedz mi, w co mam się ubrać!
Pokręciła głową i z rozbawieniem zaczęła buszować w mojej walizce. Szybko wyciągnęła z niej jedyną spódnicę jaką wzięłam ze sobą i dopasowaną koszulę. Zanim się ubrałam wzięłam błyskawiczny prysznic, nałożyłam ulubiony balsam i bieliznę. Przeglądając się w lustrze stwierdziłam, że nie wyglądam źle. Włosy potraktowałam prostownicą, zrobiłam delikatny makijaż i gotowe!
 - Ruszamy? - Usłyszałam głos koleżanki.
 - Tak! - Odpowiedziałam z entuzjazmem.
Wyszłyśmy z pokoju w wyśmienitych nastrojach.

 Kawałek parkietu, który miał nam służyć za scenę był już gotowy, a cały sprzęt rozstawiony. Chwyciłam mikrofon do ręki, aby sprawdzić, czy działa, by później obyło się bez nieprzyjemnych niespodzianek. W sali powoli robiło się tłoczno, schodzili się skoczkowie różnych narodowości wraz ze sztabem. Kątem oka spostrzegłam wchodzącego Wellingera. Z dumą wytrzymałam jego ciężkie spojrzenie spoczywające na moim ciele i zbagatelizowałam fakt przyspieszającego serca.
Kretynko, podoba ci się sposób, w jaki na ciebie patrzy!
Dostałyśmy sygnał, że możemy zaczynać, więc z ochotą na to przystaliśmy. Zgasły światła, a zamiast nich pojawiły się kolorowe, migające światełka choinkowe. Uśmiechnęłam się pod nosem trzymając mikrofon w ręku. Zabawę czas zacząć!

 W wielkim skupieniu słuchałem piosenek wykonywanych przez Adę. Miała taki śliczny głos... Wanki kiwał się na boki z Richardem, Severin tańczył z Marinusem, pozostali zajęli się sobą, a ja stałem jak kołek nie wiedząc, co mam robić. Wpatrywałem się w nią. Emocje, które towarzyszyły jej podczas śpiewania były doskonale widoczne. Uśmiechała się, gestykulując rękoma. Obserwowałem jej ruchy, zgrabne ciało. Siłą woli powstrzymałem nadchodzące, bardzo nieprzyzwoite myśli. Po kilku wykonanych piosenkach zeszły ze sceny, by czegoś się napić. Chciałem z nią porozmawiać, ale wiedziałem, że mnie oleje, dlatego czekałem na lepszy moment. Takowy jednak nie nadszedł, a czas leciał nieubłaganie. Dziewczyny i inni szaleli, klaszcząc, piszcząc i wydzierając się niemiłosiernie. Miałem ochotę stamtąd wyjść, ale wiedziałem, że nie mogę tego zrobić. Miałem jeden cel, który musiałem zrealizować.
Północ nadeszła szybciej niż się spodziewaliśmy. Wyszliśmy przed hotel z kieliszkami szampana w dłoni. Czekaliśmy w napięciu, oczekując nadejścia nowego roku. Wszyscy uśmiechali się miło, ja też próbowałem, ale to coś co miało przypominać uśmiech szybko zgasło, gdy spostrzegłem Martina obejmującego dziewczyny. Martha mnie nie obchodziła, ale Adę mogłem dotykać tylko ja!
Pieprzony egoista.
Dziękowałem w duchu, gdy na niebie rozbłysły kolorowe fajerwerki wspaniale oświetlając szczyty gór i skocznię. Wszyscy stuknęliśmy się kieliszkami, składając noworoczne życzenia. Oby ten rok był jeszcze lepszy od poprzedniego!

 Po życzeniach zespół ponownie udał się na scenę, a my zaczęliśmy tańczyć. Wiedzieliśmy, że niedługo będziemy musieli się zbierać, ale w tej chwili mieliśmy to gdzieś. Chcieliśmy się bawić i tyle. Ada zachęcała tłum do śpiewania razem z nią, na co wszyscy przystali z ochotą. Sam przyłączyłem się do grupy śpiewającej doskonale się czując. W pewnym momencie cały noworoczny czar prysł, gdy spostrzegłem dziewczyny wykonujące zmysłowe ruchy na parkiecie. Nie przejmowały się opinią innych, tylko szalały bez granic. Prychnąłem pod nosem zauważając wzrok Ady. Jeśli myśli, że coś mnie to obchodzi to grubo się myli! Rozglądnąłem się na boki orientując się, że wszyscy gapią się na nie jak ciele na malowane wrota. Tego już było dla mnie za wiele.

 Kiedy dziewczyny zeszły ze sceny rozległy się gromkie brawa. Próbowałem opanować wściekłość malującą się na mojej twarzy, ale nie dałem rady. Miałem ochotę pozabijać ich wszystkich, tych którzy ośmielili się patrzeć w ten sposób na Adę. Posłała w moją stronę triumfujące spojrzenie, a ja uśmiechnąłem się drwiąco. Tak się bawić nie będziemy...
Kilka chwil później spostrzegłem, że sztab szkoleniowy zbiera się do wyjścia. I bardzo dobrze! Szybko załatwiłem jedną sprawę i wróciłem na parkiet rozglądając się za znajomą sylwetką. Minęła mnie bez słowa, w chwili, gdy z głośników popłynęły pierwsze takty zmysłowej piosenki. Odwróciłem się na pięcie i objąłem ją ciasno w pasie. Znieruchomiała na moment, ale nic nie powiedziała. Zamiast tego objęła dłońmi moją szyję zaczynając wić się wokół mojego ciała. Gdy zjechała niżej, jęknąłem przeciągle. Szybko postawiłem ją do pionu wędrując dłońmi po jej piersiach. Spięła się na chwilę, ale przyjęła ten atak. Pragnąłem dużo więcej, dlatego powędrowałem dłońmi pod jej spódnicę. Bez oporów mogłem dotykać jej zgrabne nogi... I nie tylko. Pierwszy poważny dreszcz wstrząsnął jej ciałem. Uśmiechnąłem się pod nosem, wiedząc jak na nią działam. Odwróciła się do mnie, jej dłonie rozpoczęły wędrówkę po moim torsie. Kiedy poczułem jak wkradają się pod koszulkę wstrzymałem oddech. A, gdy niby przypadkowo zahaczyła paznokciem o rozporek, szybko spojrzałem w bok, by ukryć swoją reakcję. Jednak ona chwyciła moją twarz w dłonie i obróciła w swoim kierunku. Spojrzała mi prosto w oczy i uchyliła nieznacznie usta... Niewiele myśląc lekko musnąłem jej wargi swoimi. Uśmiechnęła się. Kilka razy obróciłem ją wokół własnej osi, nie zważając na otaczających nas ludzi. Oni zniknęli, zostaliśmy tylko my. Nasze szybkie, dynamiczne oddechy mieszały się ze sobą, a młode, spragnione ciała pragnęły dużo więcej. Bez słowa zaczęła jeździć językiem po mojej szyi, a ja wbiłem dłonie w jej włosy, po czym moje ręce przesunęły się lekko w dół. Nieznacznie odchyliła się do tyłu, zarzucając nogę na moje biodro. Nachyliłem się nad nią i palcami rozpiąłem trzy guziki jej koszuli. Bez mrugnięcia okiem obserwowałem wyłaniający się dekolt. To tylko pobudziło moje zmysły, bo powiodłem tamtędy językiem, znacząc wilgotne ślady. Jęknęła przeciągle i przysunęła się bliżej mnie. Trzymałem ją ciasno, a świadomość tego, że ocierała się o mnie jak kocica odbierało mi rozum. Z wielkim żalem stwierdziłem, że muzyka dobiega końca, dlatego nie zastanawiając się długo chwyciłem w dłoń szklankę whisky i ponownie przechylając dziewczynę w dół, rozdarłem jej koszulę. Gęsia skórka zdobiła jej dekolt i płaski brzuch, a ja zacząłem, kropelka po kropelce oblewać ją trunkiem. Na końcu, trzasnąłem szklanką o parkiet, a sam zlizałem z Ady alkohol. W tym samym momencie muzyka skończyła się, a w tłumie rozległy się szalone brawa. Ada objęła mnie mocno w pasie, wtulając twarz w moją szyję. Oddychała ciężko, nierówno, tak samo jak ja. Próbowaliśmy opanować drżenie ciał i rozkołotany oddech. Nasze spojrzenie skrzyżowało się na kilka chwil. Nic nie mogliśmy z niego wyczytać. Ostatni raz spojrzała na mnie, moje usta, strąciła dłoń ze swojej tali i tak po prostu odeszła, zostawiając mnie samego pośrodku parkietu. Zacisnąłem pięści najmocniej jak potrafiłem. Tym razem to ona zrobiła ze mnie durnia.



****

Witam ;* 

Z trudem wymęczyłam ten rozdział :D Jednak po długich próbach udało się go napisać. I wiecie... najbardziej podoba mi się ostatni fragment :D Ale ocenę pozostawię Wam ;) 

Igrzyska, Igrzyska i już w sumie po ;) Już jutro ceremonia zamknięcia. Ale ten czas leci ;) Naszym sportowcom gratuluję 6 medali ;) I Niemcom złota w drużynie! <3 

Pozdrawiam ;* 

sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 3

 Zacisnąłem pięści najmocniej jak potrafiłem. Złość rozsadzała mnie od środka, wyraz mojej twarzy mówił sam za siebie. Jakim prawem rozpowiadała takie rzeczy przy moim przyjacielu? Za kogo ona się uważa?
 - Andi, co to niby miało znaczyć? - Zapytał Wank przypatrując mi się uważnie.
 - Nic - Warknąłem, próbując go wyminąć, ale chwycił mnie za ramę. - Zostaw!
 - O nie, młodzieńcze tak rozmawiać nie będziemy - Powiedział. - Do pokoju!
Spojrzałem na niego i się poddałem. Był starszy ode mnie, zawsze wysłuchiwał moich problemów, więc jednak postanowiłem powiedzieć mu o wszystkim. Kiedy weszliśmy do pomieszczenia na wszelki wypadek zamknąłem drzwi na klucz. Nie chciałem, żeby jeszcze ktoś się o tym dowiedział.
 - Co chcesz wiedzieć? - Spytałem siadając na łóżku.
 - Wszystko - Odparł. - Co miały znaczyć słowa Ady? Dlaczego miałbyś być ojcem?
Nie wytrzymałem. Parsknąłem śmiechem z jego głupoty.
 - Wank... Nie wiesz skąd biorą się dzieci?
 - Czy wy... O Boże! - Wrzasnął. - Kiedy?
 - Jakieś dwa miesiące temu, w klubie... Już, zadowolony?
 - Ale jak?
 - Normalnie! - Traciłem już panowanie nad sobą. Słowa Ady całkowicie wytrąciły mnie z równowagi. A jeśli naprawdę jest w ciąży? Jeśli naprawdę będę ojcem? Jak sobie z tym poradzę? Jak my...
 - I co chcesz z tym zrobić?
 - Nic - Odparłem, spuszczając głowę w dół.
 - Andi na litość boską! Dziewczyna może nosić twoje dziecko, a ty siedzisz jak łoś i nic sobie z tego nie robisz?
 - Ja nie wiem, co mam zrobić! Ona mnie nienawidzi, a ja mam do niej neutralny stosunek...
 - Nienawidzi cię, bo? Pewnie zwiałeś z tego klubu po tym wszystkim, prawda?
 - Prawda - Jęknąłem zdając sobie sprawę z tego, że jednorazowy wyskok może zamienić się w prawdziwą odpowiedzialność.
 - Fajnie chociaż było?
 - Zajebiście - Wyszczerzyłem się na samo wspomnienie chwil spędzonych z Adą...
 - Oj Andi, Andi... - Westchnął i poczochrał mnie po głowie. - A właściwie, oj tatuśku, tatuśku...

 Podróż do Ga-Pa minęła nam w spokojnej atmosferze. Pogrążyłam się w rozmowie z Marthą. Wiem, że ostatnimi czasy byłam dla niej trochę nie miła i chciałam to wynagrodzić. Martin zajął się sobą. Co jakiś czas czułam na sobie czyjeś spojrzenie, ale nie odwracałam się. Musiało należeć albo do Wanka, albo Wellingera. Po tym, co mu powiedziałam poczułam się trochę lepiej. Może trochę przesadziłam, ale nie mogłam się powstrzymać. Zasłużył sobie. Trener, co chwilę się do nas uśmiechał, raz przysiadł się, aby posłuchać o naszym zespole. Opowiadałyśmy z pasją o śpiewaniu, koncertach, o radości jaką czujemy, gdy ludzie nas oklaskują. Słuchał w wielkim skupieniu, a na końcu rozmowy poprosił o autografy dla swoich dzieci. Złożyłyśmy podpis z uśmiechem na ustach.
Po zakwaterowaniu w hotelu, skoczkowie udali się na skocznię, a my razem z nimi. Mieli przygotować się do treningów i kwalifikacji, a my do próby. Rozstawiliśmy sprzęt, a ja szukając mikrofonu natknęłam się na blondyna.
 - Czego chcesz? - Spytałam siląc się na obojętny ton.
 - Mamy do pogadania - Usłyszałam.
 - Chyba jednak nie - Chciałam go wyminąć, ale w ostatniej chwili złapał mnie za nadgarstek. Kontakt z dotykiem jego dłoni przypomniał mi o tym jak brutalnie przygwoździł mnie do ściany w łazience.
 - Jednak tak - Szepnął mi do ucha, a ja poczułam, że na moim ciele pojawia się gęsia skórka.
 - Daj mi spokój - Warknęłam. - Idź się zająć skokami, bo to wychodzi ci chyba znacznie lepiej niż inne rzeczy - Sapnęłam patrząc mu w oczy. Zmrużył je, ale nic nie odpowiedział.
 - Jeszcze się policzymy panno Heckmann - Powiedział dotykając ustami mojej szyi. Co za cholerny palant!

 Pogoda dopisywała, treningi i seria kwalifikacyjna odbyła się bez zbędnych problemów. Oczywiście miałem już zapewniony start w jutrzejszym konkursie, ale dla pewności wolałem oddać jeszcze jeden skok. Odległość może nie powalała, ale byłem z siebie zadowolony. Po przeanalizowaniu wyników każdego z zawodników, wychodziło na to, że zmierzę się jutro z Austriakiem Hayboeckiem. Będzie trudno, ale wierzę, że dam sobie radę. Chciałem wyjść z tego pojedynku zwycięsko, przede wszystkim dla siebie, rodziny, trenera, kibiców i Ady... Udawała bierną, ale widziałem i czułem jak reaguje na mój dotyk i moją obecność. Musiałem z nią porozmawiać, bo może się okazać, że będziemy na siebie skazani już do końca życia.

 Zmęczeni wróciliśmy do hotelu. Męczyła mnie jeszcze jedna sprawa, którą musiałam jak najszybciej załatwić. Sprawa domniemanej ciąży, oczywiście. Powiedziałam Marthcie, że idę się przejść, a tak naprawdę udałam się do lekarza skoczków, z którym rozmawiałam wcześniej. Zgodził się mnie zbadać, za co byłam mu ogromnie wdzięczna. Dłużej nie mogłam żyć w tej niepewności, a w okolicy nikogo nie znałam. Odetchnęłam głęboko i zapukałam do drzwi.
 - Proszę wejść - Odezwał się, więc nacisnęłam na klamkę. Drzwi ustąpiły, a ja niepewnie weszłam do środka.
 - Dzień dobry, jeszcze raz - Przywitałam się.
 - Cześć Ada, siadaj - Wskazał krzesło naprzeciw siebie. Wykonałam ten ruch i z nerwów zaczęłam skubać materiał bluzki. - To, co cię do mnie sprowadza?
 - Ostatnio źle się czuję... - Zaczęłam. - Mam zawroty głowy, często wymiotuję i miesiączka spóźnia się o tydzień - Skończyłam, patrząc na niego. Uśmiechnął się lekko, chcąc dodać mi otuchy, ale w środku cała się trzęsłam. Dobry Boże spraw, abym nie była w ciąży...
Zadał mi kilka rutynowych pytań, a kiedy był w trakcie zadawania chyba najważniejszego w tej sprawie, rozległo się pukanie.
 - Proszę mi powiedzieć... Współżyłaś z kimś ostatnio?
W tym samym momencie drzwi otworzyły się, a do gabinetu wparował Wellinger. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Wszystko słyszał!
 - Andi, nie wyraziłem zgody na to, żebyś wchodził - Powiedział do niego.
 - Przepraszam, nie wiedziałem, że jesteś zajęty - Odparł patrząc na mnie spod byka. Wzięłam kilka wdechów i odpowiedziałam na pytanie lekarza.
 - Dwa miesiące temu, z hakiem - Odrzekłam.
 - W takim razie, pobierzemy ci krew... Powinno wyjść - Uśmiechnął się i kazał opuścić gabinet Wellingerowi. Nie powiem, ale chyba lekko zbladł.
Po wszystkim oznajmił mi, że wyniki będą za godzinę. Kiwnęłam głową i wyszłam. Za godzinę miałam wszystko wiedzieć.

 To była najdłuższa godzina w całym moim życiu. Co chwilę spoglądałam na zegarek, przystępując z nogi na nogę. Bębniłam palcami w szybę obserwując widoki za oknem. Niektórzy skoczkowie nacierali się śniegiem. W pewnym momencie Wank dostał z zaskoczenia i wpadł w zaspę. Mimowolnie parsknęłam śmiechem. Jak dzieci...
Pięć minut przed czasem wyszłam z pokoju. Dystans pokonałam w kilka sekund. Z ciężko bijącym sercem zapukałam.
 - Ada, wejdź - Usłyszałam, więc przekroczyłam próg. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to Andreas leżący bez bluzki na kozetce. Serce podeszło mi do gardła i natychmiast odwróciłam wzrok, by ukryć pojawiające się rumieńce.
 - Mam go zasłonić? - Spytał lekarz.
 - S-słucham?
 - Nie trzeba, Ada się mnie nie wstydzi - Mrugnął do mnie, a ja posłałam mu najbardziej nienawistne spojrzenie, na jakie było mnie w tej chwili stać.
Lekarz zaśmiał się pod nosem i pokiwał głową ze zrozumieniem.
 - Ma wyjść, czy mogę ci powiedzieć przy nim?
 - Może pan - Powiedziałam. Wellinger najwyraźniej zainteresował się wynikami, bo pojawił się tuż obok.
 - Nie jesteś w ciąży - Oznajmił patrząc na mnie w skupieniu. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha, a potężny kamień spadł mi z serca. Andi niezauważalnie dla nikogo ścisnął moją dłoń. Oj, chyba się przejął... - Badanie krwi wskazuje na zwykłe przemęczenie, stres. Dam ci tabletki. Zażywaj je regularnie, a wszystko powinno być dobrze.
 - Będę, panie doktorze. Dziękuję bardzo!
Szczęśliwa opuściłam pomieszczenie. Wellinger wyszedł za mną.
 - Moje plemniki jednak nie zadziałały - Jęknął rozpaczliwie. W jego głosie usłyszałam ironię.
 - Faktycznie, coś jest nie tak z twoim sprzętem - Uśmiechnęłam się miło i zostawiłam go w całkowitym osłupieniu.
 - Jeszcze mnie popamiętasz, Heckmann!
Odwróciłam się i przesłałam mu buziaka w powietrzu. Pozostało jeszcze kilka dni... Dam radę!



****

Witam ;*

Tak jak obiecałam ;) Dziś sobota i nowy rozdział! Zaczęłam wczoraj i wczoraj skończyłam ;) Na początku miałam zastój, ale później poszło gładko :D Cieszę się, że moje opowiadanie ma pozytywny odbiór ;) 

Od samego początku nie planowałam tutaj ciąży, chciałam tylko trochę postraszyć Andiego :D Także, nie tym razem :D Nie jest im specjalnie przykro z tego powodu ^^ 

Misiaki, mam do Was pytanie... Jak mam informować o nowościach? Zostawiać Wam informacje pod rozdziałem, czy nie? Jak Wam lepiej, ja się dostosuję ;) Nie chcę Wam niepotrzebnie bloga zaśmiecać ;) 
49899716- mój numer gadu, jakbyście chciały ;) 

I wiecie, co? Narzekałam ostatnio, że prezentacja w proszku, to wzięłam się za siebie i ją machnęłam :D Oczywiście nie całą, tylko ogólny zarys :D Hm... Któraś z Was jest również taka mądra i pisze maturę z historii? :D Nie chciałabym zostać z tym sama, hahaha :D

Dobra... Jakbyście były chętne to na moim drugim opowiadaniu również pojawił się nowy rozdział ;) http://freitagrichard.blogspot.com/ zapraszam ;* 

I powiedzcie mi dlaczego mecz Chelsea jest o tej samej porze, co skoki? Ja się tak nie bawię :D 

Pozdrawiam ;* 

środa, 12 lutego 2014

Rozdział 2

 Trzęsłam się jak osika na wietrze. Bałam się wejść do tego cholernego autokaru, bo wiedziałam, że się z nim spotkam! Starałam się maskować nerwowy uśmiech, ale nijak mi to wychodziło.
 - Dlaczego mamy jeździć z nimi skoro mamy własny bus? - Palnęłam przy koleżance.
 - Bo wygraliśmy konkurs głuptasku - Pacnęła mnie w ramię. - Zapomniałaś?
 - Nie... - Jęknęłam, bo przypomniałam sobie, o czym mówił organizator w rozmowie telefonicznej.
 - Jesteś jakaś dziwna - Zauważyła przyglądając mi się uważnie.
 - Wydaje ci się - Machnęłam ręką i obciągnęłam kurtkę.
 - Ja już swoje wiem! - Krzyknęła. - Ale wchodzimy!

 - Jaką niespodziankę? - Zapytałem całkowicie zbity z tropu. Nie miałem nastroju, marzyłem tylko o tym, żeby znaleźć się w łóżku...
 - Mówię ci młody, kobiety - Westchnął Wank, a ja spiorunowałem go wzrokiem. Co za debil!
 - Andreasy ciszej tam! - Zagrzmiał trener. - Zapraszam serdecznie - Zwrócił się do kogoś, a po chwili w autokarze pojawił się jakiś chłopak, a za nim weszły dwie dziewczyny. Jedna sprawiała wrażenie pewnej siebie, a druga z niepokojem rozejrzała się po pomieszczeniu. Wytrzeszczyłem oczy najszerzej jak potrafiłem. To są chyba jakieś jaja! Siedzący za mną Wank zaczął przeraźliwie piszczeć zwracając na siebie uwagę całej drużyny.
 - Andreas, wszystko w porządku? - Zapytał Werner.
 - W jak najlepszym trenerze! - Odpowiedział ściskając moje ramię.
 - Auuu! Czego chcesz?
 - To ta sama laska! Ta, która doprowadziła cię do... sam wiesz, czego przez ekran telewizora!
 - Zamknij się! - Syknąłem przez zaciśnięte zęby, mając nadzieję, że nikt tego nie słyszał.
 - Panowie! Zachowujcie się... - Jęknął trener. - W kwestii wyjaśnienia... Jest to młody zespół, który wygrał casting przygotowany przez organizatorów Turnieju. Występują w czasie przerw, nabierają doświadczenia, ale także relaksują się... Krótko mówiąc, będą nam towarzyszyć podczas trwania tegorocznej edycji, także proszę przyjmijcie ich ciepło i zachowujcie się... Szczególnie jeśli chodzi o panie - Posłał uśmiech w ich kierunku, a ja układałem sobie wszystko w głowie. ŻE CO?! - To jest Martin, Martha i...
 - Adrianna - Odezwała się. Zamknąłem oczy przypominając sobie jej głos proszący o więcej,  zapach skóry, dotyk dłoni, ust...
 - Ada, zapraszamy! Koło Andiego jest wolne miejsce! - Ocknąłem się z własnych myśli, gdy usłyszałem głos Wankiego. Proszę tylko nie to...
 - Dziękuję, ale nie skorzystam. Wolę swoje towarzystwo - Powiedziała i usiadła obok koleżanki.
 - Welli, jak to się stało?
 - Daj mi spokój!- Warknąłem wkładając słuchawki na uszy. Niech ten dzień szybko się skończy...

 Kiedy autokar zatrzymał się pod hotelem natychmiast z niego wysiadłam. Chciałam uniknąć konfrontacji z Niemcem, choć doskonale wiedziałam, że przez najbliższy tydzień będę skazana na jego towarzystwo. Pragnęłam tylko tego, aby znaleźć się w łóżku i zasnąć...
 - Dziękujemy za miłe towarzystwo - Uśmiechnął się do nas trener. Próbowałam odwzajemnić, ale zamiast tego wyczułam, że na mojej twarzy pojawia się zwykły grymas.
 - To dla nas przyjemność - Powiedziałam w porę. Nie chciałam psuć nam reputacji tylko dlatego, że mam pewne wspomnienia z jednym z jego podopiecznych.
 -Ada! - Krzyknęła mi nad uchem Martha, a ja zrezygnowana przewróciłam oczami.
 - Co?
 - Nie zauważyłaś jak ten młody świdruje cię wzrokiem?
 - Mam to gdzieś - Odparłam siląc się na spokój, choć na krótką chwilę obejrzałam się przez ramię. Faktycznie, miała rację. Stał i gapił się na mój tyłek. Spojrzałam na niego wyzywająco po czym mój wzrok zjechał trochę niżej. Speszony, odwrócił się natychmiast, a ja uśmiechnęłam się cwaniacko pod nosem. Nie ze mną takie numery!

 Wściekły wpadłem do pokoju. Wank wleciał za mną, ale wystarczyło jedno moje spojrzenie, a dał sobie spokój. Nie chciałem go wtajemniczać w całą tą sytuację, bo to wyłącznie moja sprawa. Musiałem się uspokoić i nie zwracać na nią uwagi. Teraz najważniejszy jest dla mnie Turniej, skoki, a nie jakaś laska, którą przeleciałem w klubie. Z takim nastawieniem wkroczyłem do łazienki, aby wziąć zimny prysznic. Podziałało natychmiast. Momentalnie poczułem się lepiej. Jutro z samego rana, zaraz po śniadaniu wyjeżdżaliśmy do Garmisch-Partenkirchen na oficjalne treningi przed noworocznym konkursem. Chciałem pokazać się z lepszej strony przed własną publicznością... I mimo tego, że starałem się wyrzucić Adę z głowy, ona ciągle tam powracała. Może to szczeniackie, ale jej również chciałem zaimponować. Wtedy będzie mi łatwiej osiągnąć swój cel. A moim celem jest ona...

 Noc spędziłam spokojnie, nie nawiedzał mnie żaden koszmar w postaci Andreasa. Obudziłam się dość wcześnie, dlatego od razu poszłam do łazienki. Zmyłam z siebie resztki snu, delikatnie się umalowałam i ubrałam w przygotowane wczoraj ciuchy. Rozkład dnia na dziś? Za niedługo miałyśmy stawić się na śniadaniu, później podróż do Ga-Pa, a następnie kolejna próba. Poczułam stan euforii na samą myśl o śpiewaniu. To musi być miłość!
Na stołówkę zeszłam razem z koleżanką. Obydwie byłyśmy w świetnych humorach, a ja miałam nadzieję, że pojawienie się blondyna tego nie zmieni. Postanowiłam go ignorować i już nie wracać do tego, co było. Daję sobie głowę uciąć, że nie byłam pierwszą i nie ostatnią, którą tak potraktował. Podczas gdy my kończyłyśmy swój posiłek na stołówce pojawiła się reprezentacja Niemiec. Odruchowo spojrzałam w jego kierunku, a łyżeczka, którą miałam zamiar zamieszać herbatę wypadła mi z ręki na stół. Wyglądał oszałamiająco... Szybko się ocknęłam i spojrzałam po moich towarzyszach, ale niczego nie zauważyli. Dzięki Bogu! Kiedy skończyłam jeść poczułam, że natychmiast muszę skorzystać z łazienki. Powiedziałam koleżance, że idę już do pokoju. Odpowiedziała uśmiechem, a ja wypadłam ze stołówki jakby się paliło. Przyznam się szczerze, że zaczynałam się martwić, ale nie mogłam do siebie dopuścić myśli, że mógł mnie zapłodnić... Pokręciłam przecząco głową, zanosząc się śmiechem. O czym ja myślę?! Po wszystkim dokładnie spłukałam usta wodą i wyszłam z pomieszczenia. Pech chciał, że natknęłam się na tego, którego za wszelką cenę chciałam unikać...
 - Ada! - Krzyknął wesoło jego nieodłączny towarzysz. - Coś się stało? Zaszkodziło ci coś?
 - Nie, nie! - Odparłam szybko. - Po prostu trochę źle się czuję i tyle...
 - Hej! Może ty w ciąży jesteś, co? - Przyjrzał mi się uważnie.
 - Co?! - Pisnął blondyn, a ja szykowałam w głowie odpowiedź.
 - Andi, nie bądź zazdrosny... Ty masz jeszcze czas na dzieci - Wyszczerzył się Wank.
 - Daj mi spokój, ona jest młodsza ode mnie!
 - Taaak? A ty skąd wiesz? - Zainteresował się. Nie powiem, sama byłam zaciekawiona, skąd ma takie informacje.
 - Nie ważne... Na serio jesteś w ciąży? - Zwrócił się bezpośrednio do mnie, lustrując moje ciało wzrokiem.
 - Nie martw się Wellinger, nie zostaniesz ojcem - Syknęłam i czym prędzej się oddaliłam. Żałuję, że nie widziałam wyrazu jego twarzy, ani zapowietrzającego się Wanka...



****


Witam ;* 

Nie sądziłam, że tak szybko dodam kolejny rozdział, ale udało się ;) Zaczęłam pisać go w poniedziałek, wczoraj skończyłam. Nie należę do osób cierpliwych, dlatego podjęłam decyzję o dodaniu :D 
Jak wypadło drugie spotkanie Ady z Andim? Mi się osobiście podoba, ale ocenę pozostawiam Wam! ;) 
Jeśli mam jakieś zaległości to postaram się zaraz nadrobić. Kończą mi się ferie, niestety...A ja dalej w proszku z prezentacją i z wszystkim innym :D Wiedziałam, że tak będzie, ale choć trochę się łudziłam :D
Nie wiem, kiedy pojawi się trzeci rozdział... Może się uda, że opublikuję w sobotę ;) 

Pozdrawiam ;* 

sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 1

 Inauguracyjny konkurs 62. Turnieju Czterech Skoczni zbliżał się wielkimi krokami. Byłam strasznie podekscytowana tym wydarzeniem, że prawie zapomniałam o tym, co stało się dwa miesiące temu. Przyznam się szczerze, miałam lekką tremę. Na koncerty chodzili ludzie, którzy lubili naszą muzykę. A tam... Tłum ludzi dopingujący swoich ulubieńców. Czy sprostamy zadaniu? Na pewno! W końcu w kupie siła.
 - Ada, Ada, Ada! To już jutro! - Pisnęła mi nad uchem rozemocjonowana Martha.
 - Wiem! - Krzyknęłam uradowana, bo nie mogłam się już doczekać. Nowe wyzwania - to lubię!
 - Może spotkamy jakichś przystojniaków... Jak sądzisz?
 -Tobie tylko jedno w głowie! - Ofuknęłam ją. - A, co z Martinem? Przecież widzę, że nie jest ci obojętny.
 - Nie jest, ale co ja mogę skoro nie zwraca na mnie uwagi? Jestem młoda, całe życie przede mną, więc nie będę na niego czekała... Ada! - Wrzasnęła nagle tak, że poderwałam się z kanapy.
 - Co znowu?
 - Przypomniał mi się ten chłopak z klubu... Ten, z którym tańczyłaś... - Zaczęła, a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Dlaczego do tego wraca?
 - No i? - Starałam się, aby ton mojego głosu pozostał jak najbardziej obojętny.
 - Co się z nim stało?
 - Nie mam pojęcia. Potańczyliśmy, a później każde z nas poszło w swoją stronę - Powiedziałam spokojnie, choć w środku cała się trzęsłam. Mimo tego, że chciałam go wymazać z pamięci, cały czas odtwarzałam dotyk jego niecierpliwych dłoni, gorących ust...
 - Szkoda... Myślałam, że coś z tego będzie - Mrugnęła do mnie.
Chyba dzieci - pomyślałam, ale szybko skarciłam się w duchu. Wszystko tylko nie to! Wysiliłam się jedynie na uśmiech. Byłam już zmęczona, chciałam się położyć, aby wypocząć na jutro. - Martha, nie gniewaj się, ale chyba nie jestem dziś w nastroju... - Zaczęłam, a ona uśmiechnęła się przyjaźnie.
 - Wiem skarbie, widzę! Będę się zbierać, też odpocznę... A jutro nasz wielki dzień, mała! - Zaśmiała się, cmoknęła mnie w policzek i tyle ją widziałam. Wariatka!

 Skok kwalifikacyjny na odległość 123,5 metra oznaczał, że w jutrzejszym konkursie zmierzę się w pierwszej parze z Jernejem Damjanem. Było mnie stać na więcej, wiedziałem o tym, ale nie chciałem tego roztrząsać tylko w pełni skupić się na konkursie. Od kilku dni chodziłem jak struty. Chyba dręczyły mnie wyrzuty sumienia, że tak potraktowałem tą dziewczynę w klubie... Jednak nie mogłam się dekoncentrować. To nie pierwszy, ani nie ostatni mój wybryk, więc czym sobie zaprzątać głowę? Nigdy więcej jej nie spotkam, zadręczanie nie ma najmniejszego sensu! Już nie mogłem doczekać się jutra...

 Tłumy kibiców zbierały się pod skocznią. Powiewały flagi różnych narodowości, ludzie wiwatowali, krzyczeli... Widać, że to wielkie święto dla każdego kibica skoków! Sama nie miałam styczności z tym sportem mimo że urodziłam i wychowałam się w Niemczech. Coś wiedziałam, ale moja wiedza nie była obszerna. Po prostu to nie moja dziedzina. Do rozpoczęcia konkursu pozostała jakaś godzinka, dlatego zaczęliśmy rozstawiać swój sprzęt. Niektórzy, zaciekawieni posyłali w naszym kierunku uśmiechy, które z chęcią odwzajemnialiśmy. Grunt to być pozytywnie nastawionym do świata, prawda? Od organizatorów wiedzieliśmy, że mamy występować w przerwie pomiędzy seriami. Czyli mamy jeszcze czas na małą próbę...

 Po pierwszej serii konkursowej zajmowałem dość odległą lokatę, dlatego byłem zdeterminowany, by w drugiej polepszyć swój wynik. Kibice spisywali się wyśmienicie! Dopingowali nas z całych sił, krzyczeli, śpiewali... Cieszyłem się, że po raz drugi mogę uczestniczyć w tak prestiżowej imprezie. To dla mnie wielki zaszczyt. Wraz z kolegami siedzieliśmy w domku, czekając na kolejną serię. Mieliśmy ze sobą dobry kontakt, żartowaliśmy o wszystkim i śmialiśmy się z byle czego. W pewnym momencie spojrzałem na telewizor, który znajdował się w pomieszczeniu. Ktoś przygotowywał się do jakiegoś występu... Odwróciłem wzrok i spojrzałem na listę startową, którą podał mi Wank.
 - Młody... Patrz, ale laska! - Krzyknął w pewnym momencie, a ja ponownie obrzuciłem spojrzeniem ekran... I wtedy mnie zatkało. Co ona tu robi? Zamrugałem kilkakrotnie powiekami, bowiem nie dowierzałem... - Andi, co z tobą? - Wank trącił mnie w ramię. - HALO! HALO TU WANK! - Ryknął mi nad uchem, a chwilę później widziałem jego wyszczerzony ryj przede mną.
 - Odwróć twarz, bo straszysz i podaj mi wodę - Jęknąłem.
 - Młody tyś się zapowietrzył! Aż tak na ciebie działa? Kurczę... Dobra jest skoro tak przez telewizor... - Podrapał się po głowie, a później wyciągnął telefon i zaczął mnie nagrywać! Idiota, jak Boga kocham.
 - Co ty robisz ośle?
 - Uwieczniam... Tak dla potomności! - Krzyknął, a ja rzuciłem w niego goglami - Auć! - Zawył i opadł na krzesełko. - Mądryś?
 - Od ciebie każdy jest mądrzejszy - Powiedziałem i wyszedłem z domku zaczerpnąć świeżego powietrza. To nie może dziać się naprawdę.

 Nasz występ wywołał aplauz wśród publiczności. Chyba nie muszę mówić jak bardzo się cieszyliśmy? Przybiliśmy sobie piątki z uśmiechami na twarzach. Właśnie zaczynała się druga seria, a ja przypomniałam sobie, że miałam coś sprawdzić. Przepchnęłam się przez tłum i dotarłam pod barierki. W pewnym momencie wrzawa na trybunach wzrosła. Wywnioskowałam, że na belce startowej zasiadł jakiś Niemiec, dlatego z zainteresowaniem śledziłam jego poczynania w powietrzu. Nienaganna sylwetka w locie, telemark, czy jak to się nazywało... Chyba nie był zadowolony ze swojej próby, ale z opanowaniem ściągnął kask i gogle. Pomachał publiczności i spojrzał w moim kierunku. Jasny szlag...

 Wiedziałem, że to się tak skończy! Po jaką cholerę zostawałem w tym domku na przerwie? Gdyby nie to skoczyłbym lepiej, a tak to moja głowa była pełna zupełnie innych myśli. Odległość 115.5 metra nie napawała optymizmem. Jednak nie dałem tego po sobie poznać, zachowałem się tak jak przystało. Miałem już schodzić, gdy moje spojrzenie napotkało znajomą twarz. To jednak ona... Patrzyła na mnie tak jakby zobaczyła ducha. Poznała mnie... Uśmiechnąłem się jak ostatni idiota, gdy zdałem sobie sprawę, że nie rusza się z miejsca tylko spogląda na mnie... W moje oczy...Jeszcze nieraz będzie moja - pomyślałem i wtedy zobaczyłem jak odchodzi z dumnie uniesioną głową. Przeszedłem przez barierkę, by poddać się kontroli.

 Własnym oczom uwierzyć nie mogłam! To on jest skoczkiem narciarskim?! Jakaż ja byłam durna... Mogłam chociaż sprawdzić niemiecką kadrę. Przecież mamy z nimi jeździć przez cały Turniej. Jednym autokarem! Jak ja to zniosę? Będę udawała, że go nie znam, tak będzie najprościej. Nie mogę dać po sobie poznać, że jego oczy i cały on wywarły na mnie jakiekolwiek wrażenie...

 Jak najszybciej chciałem znaleźć się w hotelu i pójść spać. Byłem zmęczony tym wszystkim, a spotkanie dziewczyny z klubu całkowicie wytrąciło mnie z równowagi. Nie miałem ochoty na żarty, nie odpowiadałem na zaczepki Wanka. Chciałem pobyć sam, w ciszy, pomyśleć jak rozegrać tą całą sytuację...
 - Panowie, spokój! - Do autokaru wszedł trener. - Mam dla was niespodziankę!



****

Witam ;* 

Udało się napisać! Jestem w pozytywnym szoku, bo nie sądziłam, że uda mi się ta sztuka ;) Może wena pozwoli na to, aby rozdziały ukazywały się co tydzień? Nie zapeszam ;) 

Dziękuję za liczne odwiedziny. To wiele dla mnie znaczy, naprawdę! ;) A jest to tym bardziej miłe, bo ostatnio jakiś kryzys mnie dopadł, ale... Mam nadzieję, że to już za mną ;) Także dziękuję bardzo za odzew, komentarze i miłe przyjęcie! ;) 

Igrzyska! W końcu ;) Ceremonia otwarcia przepiękna ;) Już się nie mogę doczekać jutrzejszego konkursu, by dopingować swoich ulubieńców ;) Wy pewnie macie tak samo :D 

Także ja się żegnam... ^^

Pozdrawiam ;* 

sobota, 1 lutego 2014

Prolog

Październik 2013.

 Moje życie w głównej mierze opierało się na niespodziankach. Nie potrafiłam przewidzieć jego dalszego ciągu, szłam na żywioł. Czasami żałowałam niektórych decyzji, ale jak mawiają lepiej żałować, że się coś zrobiło, niż później mieć wyrzuty sumienia. Jestem szaloną dziewczyną, która od dziecka spełnia swoje marzenia. Od zawsze moją pasją był śpiew i od małego wiedziałam, że chcę iść w tym kierunku. Rodzice mówili mi, że to tylko dziecięce mrzonki, ale ja wiedziałam, co innego. Od przedszkola brałam udział w przedstawieniach, byłam wychwalana przez opiekunki, a później przez nauczycieli w szkołach. Byłam dumna z siebie. Z tego, że wraz z podobnymi ludźmi założyliśmy zespół. Mimo młodego wieku do perfekcji dążyłam na każdym kroku. Z biegiem czasu rodzice przekonali się do moich marzeń i byli ze mnie dumni. Wiedziałam to i byłam im za to wdzięczna. Śpiew był dla mnie wolnością. Ostoją... Podczas śpiewania wyzwalałam wszystkie emocje, które nagromadziły się wewnątrz. Byłam wtedy beztroska, wolna, a przede wszystkim szczęśliwa. To było to o czym zawsze marzyłam. Mieliśmy na swoim koncie już kilka sukcesów, ale cały czas było nam mało. Jako zespół obraliśmy sobie ciężką drogę, ale wspólnymi siłami i pasją pokonamy wszelkie przeszkody...
 - Ziemia do Adrianny! - Usłyszałam głos perkusistki.
Ocknęłam się z własnych myśli.
 - No przecież cię słucham! - Odparłam z uśmiechem.
 - Uważaj, bo ci uwierzę - Wytknęła mi język. - Dzwonił Martin... - Na samą wzmiankę o chłopaku zaświeciły się jej oczy.
 - I czegóż chciał od ciebie nasz gitarzysta?
 - Impreza! Dziś wieczorem. Szykuj się, mała - Zaśmiała się w głos i opuściła pomieszczenie, w którym się znajdowałyśmy.
Impreza... Czemu nie?

 Punktualnie, o dwudziestej znalazłyśmy się w jednym z oberstdorfskich klubów. Niektórzy ludzie szaleli na parkiecie, inni sączyli drinki przy barze. Wraz z koleżanką poszłyśmy za ich śladem. W milczeniu, z uśmiechami obserwowałyśmy tańczące pary, a po kilku głębszych drinkach znalazłyśmy się wśród nich. Zanosiłyśmy się głośnym śmiechem, przekrzykując muzykę. Tak, tego nam było trzeba. Już dawno nie bawiłyśmy się w klubie, bo każda z nas miała swoje obowiązki. W szkole, w domu, a dodatkowo dochodziły próby, koncerty...Szalałyśmy na parkiecie, nie zwracając uwagi na otaczających nas ludzi. Było tak... po naszemu. Jednak w pewnym momencie poczułam jak czyjeś dłonie obejmują mnie w pasie. Spodobało mi się to... Mrugnęłam do Marthy i poddałam się. Tańczyliśmy odwróceni do siebie tyłem, jedynie nasze dłonie wędrowały po rozemocjonowanych ciałach, jakby pragnęły dużo więcej. Pod wpływem pewnego impulsu odwróciłam się w kierunku mojego towarzysza i wbiło mnie w ziemię. Zobaczyłam posiadacza najpiękniejszych niebieskich oczu na całej kuli ziemskiej. Chyba zdawał sobie sprawę z tego, że posiada tak wielką moc, bo uśmiechnął się rozbrajająco, puszczając mi oczko. Nogi się pode mną ugięły, a na policzkach pojawiły się nielubiane przeze mnie rumieńce. Dobry Boże, co ja robię? - pomyślałam, gdy moje dłonie zaczęły wędrować po jego torsie. On także nie pozostał mi dłużny...
 - Chodźmy stąd - Jęknął i chwytając mnie za rękę poprowadził w kierunku toalet. Szybko znaleźliśmy się w jednej z nich, zamykając się na klucz. Wirowało mi w głowie i z tego, co zdążyłam zauważyć on także miał w sobie mnóstwo promili. Nim się zorientowałam poczułam jego gorące usta na swoich. Oddałam pocałunek bez chwili zastanowienia. Obydwoje byliśmy młodzi i chyba nie do końca świadomi tego, co robimy. Jego niecierpliwe dłonie z brutalnością podwinęły moją sukienkę do góry, a zęby pozbyły się dolnej części bielizny. Nie chciałam być gorsza, dlatego sekundę później jego spodnie i zbędne bokserki znalazły się na dole. Spojrzeliśmy sobie w oczy bez żadnego skrępowania, a później on uprzednio dotykając wszystkich części mojego ciała wszedł we mnie zdecydowanie. Z pozoru ciche pojękiwanie przerodziło się w głośne jęczenie, dyszenie i inne niekontrolowane dźwięki. Obydwoje byliśmy spełnieni... Nie chciałam, żeby kończył, ale rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Opuścił moje ciało, pocałował ostatni raz, ubrał się i tak po prostu wyszedł. Nie zdążyłam go zawołać, krzyknąć... Nie do końca świadoma opadłam na kafelki i rozbeczałam się jak małe dziecko.

Grudzień 2013.

 Od tamtego incydentu w klubie unikałam takich miejsc i skupiłam się tylko i wyłącznie na śpiewaniu. Nikomu nie powiedziałam o tym, co zaszło. Po prostu... Wstydziłam się tego i wiedziałam, że nie powinnam do tego dopuścić, ale w tamtym momencie pożądanie wzięło górę. Cóż... Był to jednorazowy, przyjemny seks i nic więcej. Kończyliśmy właśnie kolejną próbę, gdy do sali wbiegła zziajana z emocji Martha.
 - Ada! - Krzyknęła. - Ty zdolniacho nasza! Wygrałaś kolejny konkurs, czaisz?!
 - Jaki? - Spytałam kompletnie zbita z tropu, ponieważ w ostatnim czasie brałam udział w kilku castingach.
 - Będziesz śpiewała podczas tegorocznego Turnieju Czterech Skoczni! Drużyna powinna być zachwycona, bo... a zresztą, trzymaj! - Podała mi papierek, żebym na spokojnie mogła go przeczytać.
'Szanowna Pani, Adrianno Heckmann,
Z wielką radością informujemy, że przeszła Pani jak burza przez organizowany przez nas casting. Pani wykonanie i głos był najlepszy, spośród wszystkich. Dlatego jest nam niezmiernie miło poinformować Panią, że wraz z zespołem będziecie umilać czas kibicom w Niemczech i Austrii podczas tegorocznej edycji TCS.
Wszystkie formalności zostały już załatwione. Jeśli coś byłoby nie jasne, albo chcielibyście Państwo skontaktować się z organizatorami, proszę dzwonić pod numer...'
Uśmiechnęłam się szeroko. Kolejne marzenie zostanie spełnione. Już za tydzień... Wpadłam w ramiona przyjaciółki ciesząc się jak mała dziewczynka. Nie wiedziałam jednak, jak parę konkursów, chwil i emocji zmieni moje dotychczasowe życie. Ale wkrótce miałam się o tym przekonać.  



****

Witam ;* 

Ja wiedziałam, że to się tak skończy... :D To taki mój nowy kaprys :P 
Zaczynamy z grubej pety :D prolog jak to prolog... Dalej powinno być ciekawiej ;) 
Nie mam pojęcia, co ile będą się pojawiały nowe rozdziały, ale postaram się pisać regularnie ;) W sumie to powinnam się uczyć do matury, ale czym jest matura w porównaniu z Andim? No właśnie :D 

Także... Mam nadzieję, że będziecie tu zaglądały ;)

Pozdrawiam ;* 
Czas trwania opowiadania: 01.02.2014 - 20.12.2014 r.