Kolejny sezon dobiegł
końca. Teraz czas na lekki odpoczynek, który chciałem wykorzystać
jak najlepiej. Wakacje ze znajomymi - to lubię! Jednak wcześniej
czekały mnie chrzciny synka Marthy i Wankiego. Obowiązkowo musiałem
się tam stawić ze względu na powierzoną mi funkcję - mam być
tatą chrzestnym małego Louisa. Byłem przekonany, że na tej małej
uroczystości dojdzie do konfrontacji między mną, a Adą. Po raz
pierwszy od trzech lat... Nie byliśmy obecni na ślubie naszych
przyjaciół z prostego powodu - oni nikogo o nim nie poinformowali!
To był pomysł Andreasa, rzecz jasna. Kto inny by mógł wpaść na
coś takiego? Choć... Przyznam się szczerze, że kilka lat temu sam
o czymś takim myślałem. Wiem, to głupie, ale właśnie tak
wyobrażałem sobie swój ślub z Adą...
Dni do chrzcin zleciały
bardzo szybko. Nim się spostrzegłem byłem w domu przyjaciół i
czekałem na Wankiego, który miał problem ze znalezieniem skarpetek
do pary. Czy on kiedyś zmądrzeje? Nie wydaje mi się!
- Andi! - Wrzasnął i
wpadł do salonu. - Weź mi pomóż!
- Nie znalazłeś? -
Spytałem głupio, choć wcale nie musiałem. Wyraz jego twarzy mówił
sam za siebie. - Andreas, ogarnij się, bo Martha zaraz pojedzie bez
ciebie, a chrzciny będziesz oglądał, ale na zdjęciach.
- Weź nie gadaj! Pożycz
mi swoje!
- Chyba ocipiałeś -
Powiedziałem. - Szukałeś wszędzie?
- Tak! Pod łóżkiem, na
kanapie, w pralce... - Zaczął wyliczać drapiąc się po głowie.
- A w szafce z ubraniami? -
Podsunąłem.
- W szafce z ubr... -
Zaczął, a po chwili pisnął jak mała dziewczynka. - Andi, jesteś
wielki! - W przypływie radości ucałował mnie w policzki i pognał
do sypialni.
- A feee! - Wzdrygnąłem
się.
Na pierwszy rzut oka
wydawać by się mogło, że jestem spokojny, ale wcale tak nie było.
W podświadomości wyobrażałem sobie spotkanie z Adą i bałem się
go. Nigdy o niej nie zapomniałem, choć przez okres naszej rozłąki
spotykałem się z paroma dziewczynami. Jednak z żadną na poważnie.
To idiotyczne, ale każdą z nich porównywałem do Heckmann... Może
za szybko się poddaliśmy? Może za szybko stwierdziliśmy, że
uczucie, które nas połączyło było zwykłym zauroczeniem? Tak
bardzo chciałbym cofnąć czas. Przeżyć jeszcze raz wszystkie
spędzone razem chwile. Pragnąłem ją ujrzeć, dotknąć,
pocałować... Wiedziałem, że jest to niemożliwe, ale pozwalałem
swojej wyobraźni na takie fantazje. Ocknąłem się, gdy obok mnie
zlokalizował się Wank.
- Jestem gotowy! - Oznajmił
dumnie, wypinając pierś do przodu.
- Gratuluję stary. Nawet
nie wiesz jaki jestem z ciebie dumny! - Udałem, że pod wpływem
wzruszenia ocieram łzy.
- Idiota! Nad czym tak
myślałeś?
- Nad swoim życiem -
Westchnąłem.
- A właściwie to
dlaczego rozstałeś się z Clarą?
- To nie było to... Ona...
- Ona nie była Adą,
prawda?
- Tak. Clara nie była
Adą. Żadna nią nie była...
Przed Kościołem
zebrali się już najbliżsi - rodzice Marthy i Andreasa. Oni stali
obok trzymając na rękach małego. Sam rozglądałem się na boki w
poszukiwaniu znajomej sylwetki, ale nigdzie nie mogłem jej dostrzec.
A może to nie Ada będzie pełniła rolę mamy chrzestnej? Nie, to
głupie. Kto, jak nie ona? Spojrzałem na zegarek. W tej samej chwili
rodzina zaczęła wchodzić do świątyni. Martha ruszyła za nimi, a
ja chwyciłem Wankiego za ramię.
- Gdzie Ada? - Zapytałem.
- Nie wiem... - Odparł. -
Miała już być - Wskazał na zegarek spoczywający na jego
nadgarstku. - Chyba nic się jej nie stało, co nie?
- Wypluj to słowo! -
Warknąłem popychając go do przodu. - Idź, ja na nią zaczekam.
- A po, co? Przecież i
tak zobaczylibyście się w Kościele... - Zauważył. - Chyba, że... -
Zniżył głos i szepnął: Chcesz ją zaciągnąć na szybki numerek
w krzakach - Wyszczerzył się, a ja przewróciłem oczami.
- Wank, serio... Przed
Kościołem?
- Ja przecież nic nie
mówię!- Gwałtownie zaprotestował. - O patrz! Przyjechała! -
Powiedział spokojnie i wszedł do świątyni.
Gdy wyszła z samochodu
oniemiałem z zachwytu. Wypiękniała. Rysy jej twarzy stały się
dojrzalsze. Sylwetka stała się bardziej kobieca. Duże, brązowe
oczy. Pełne, kształtne usta. Długie, zgrabne nogi, które
wyłaniały się spod eleganckiej sukienki... Gęste włosy... Adrianna
Heckmann we własnej osobie. Ada Heckmann. Moja Ada...
Zbliżała się. Była na
wyciągnięcie ręki. Była obok mnie.
- Cześć, Andreas -
Przywitała się z lekkim uśmiechem na ustach. Ustach. Tych ustach.
Moich najukochańszych.
- Witaj, Ado -
Odpowiedziałem przypadkowo dotykając jej ręki. Ręki, która
pieściła moje ciało, ręki, która mnie obejmowała. Ręki Ady...
- Zdaje się, że czekają
tylko na nas - Szepnąłem nie odrywając od niej oczu. Była piękna.
Zjawiskowa. Zachwycająca. Adrianna, moja Adrianna.
- W takim razie chodźmy -
Powiedziała. Przepuściłem ją w drzwiach. Szedłem za nią,
podziwiając jej ciało. Kochałem ją.
- Imiona rodziców? -
Ksiądz zadał formalne pytanie, ale ja nie zwracałam na niego
uwagi. Całą skupiłam na Andim. Moim Andim. Moim blondynie. Moim
blondynie, posiadającym najpiękniejsze niebieskie oczy na świecie.
- Martha i Andreas -
Odpowiedziała moja przyjaciółka ze wzruszeniem w głosie.
Cały czas patrzyłam na
niego. Wydoroślał. Nie był już tym małym, dziewiętnastolatkiem,
którego pokochałam. Był mężczyzną z prawdziwego zdarzenia.
Podziwiałam męski wyraz jego twarzy. Podziwiałam jego oczy, ich
blask. Podziwiałam ręce. Umięśnione, wysportowane. Usta. Trochę
szerokie, ale słodkie. Zachęcające do pocałunków. Podziwiałam
go całego.
- Imiona rodziców
chrzestnych?
- Adrianna i Andreas - Nie
umknęło mi to z jaką czułością wypowiedział moje imię. Tak,
jak kiedyś. Tak jakby nie było trzyletniej rozłąki.
Po chwili trzymaliśmy
małego Louisa na rękach. W myślach odnotowałam fakt, że
Wellinger wspaniale prezentował się z dzieckiem w ramionach.
- Louisie Andreasie Wanku,
ja ciebie chrzczę w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego - Ksiądz
polał główkę małego wodą święconą, a on wydał z siebie
cichy pisk i zacisnął rączki. W tym samym momencie nasze
spojrzenia spotkały się. Moje, brązowe oczy odnalazły jego duże,
niebieskie. Może odnaleźliśmy siebie? Może odnaleźliśmy ukrytą
drogę, która prowadziła nas do siebie? Może Ktoś tam w Górze
postanowił nam pomóc? Może w końcu byliśmy gotowi na miłość?
Małe, skromne przyjęcie
odbyło się w domu przyjaciół. Po zjedzeniu pysznego tortu chwilę
pobawiłam się z chrześniakiem. Był przesłodkim dzieckiem.
Energię bez wątpienia odziedziczył po Wanku. Urodę po Marthcie,
może to i dobrze. Jak stwierdził Wellinger przynajmniej nie będzie
wyśmiewany przez długi nos.
Z uśmiechem na ustach
obserwowałam młodych rodziców zajętych swoim pierworodnym. Sama
wyszłam do ogrodu podziwiając niebo i szczyty gór. Było tak
pięknie...
- Ada... - Usłyszałam za
sobą głos Andiego.
- Hmm?
- Nie zimno ci? - Zapytał,
a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że moje ramiona
zdobiła gęsia skórka.
- Trochę - Szepnęłam
obserwując jego ruchy. Momentalnie zdjął z siebie marynarkę i
okrył mnie. - Dziękuję.
- Nie ma za co... -
Odpowiedział.
Potem wszystko potoczyło
się szybko. Usiedliśmy na huśtawce opowiadając sobie, co działo
się w naszym życiu przez ostatnie trzy lata. W swoim towarzystwie
czuliśmy się swobodnie. Rozmawialiśmy bez skrępowania.
Dojrzeliśmy do tego. Dojrzeliśmy do miłości? Takiej prawdziwej?
- Andreas... Myślisz, że
mamy szansę stworzyć związek? Że mamy szansę poznać siebie na
nowo? Odkryć najgłębsze zakamarki swoich dusz? - Zaczęłam patrząc
na niego ukradkiem.
- Myślę, że tak. Jeśli
będziemy tego naprawdę chcieć...
- Chcę tego, Andi. Chcę
spróbować. Chcę, bo cię potrzebuję. Chcę, bo cię pragnę.
Chcę, bo żaden poprzedni nie był tobą. Chcę, bo cię kocham...
- Ja również tego chcę,
Ada... Chcę, bo cię kocham - Powtórzył moje słowa, szczelnie mnie
obejmując. Zaśmiałam się szczerze. Wtulona w jego ramiona.
Bezpieczna. Kochana. Kochająca... Odzyskałam swój świat.
Odzyskałam swój świat w jego oczach. Odzyskałam jego...
****
Witam ;*
Uf! Zdążyłam jeszcze w lipcu ;) Trochę mi zeszło z pisaniem, ale jestem zadowolona z tego rozdziału. Nie wiem jak Wy, dlatego liczę się z każdą opinią! ;)
Mam nadzieję, że taki obrót spraw Wam odpowiada. Wiem, że inaczej byście się zmówiły i mnie zlinczowały :D Także pozostaje nam jeszcze jeden rozdział i epilog i żegnamy się z Andim ;) Choć może jeszcze kiedyś wpadnie mi do głowy pomysł na opowiadanie z nim w roli głównej. Kto wie ;)
Wyznaję zasadę, że jak zaczyna się LGP to do sezonu zimowego coraz bliżej i się jej trzymam ;)
Gratuluję naszym bardzo dobrego występu i trzeciego miejsca Andiego, no bo w końcu ta historia tyczy się jego :D
I wiem, że minęły już dwa tygodnie, ale... NIEMCY MISTRZAMI ŚWIATA! <3
Pozdrawiam ;*