niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział 14

 Kolejny sezon dobiegł końca. Teraz czas na lekki odpoczynek, który chciałem wykorzystać jak najlepiej. Wakacje ze znajomymi - to lubię! Jednak wcześniej czekały mnie chrzciny synka Marthy i Wankiego. Obowiązkowo musiałem się tam stawić ze względu na powierzoną mi funkcję - mam być tatą chrzestnym małego Louisa. Byłem przekonany, że na tej małej uroczystości dojdzie do konfrontacji między mną, a Adą. Po raz pierwszy od trzech lat... Nie byliśmy obecni na ślubie naszych przyjaciół z prostego powodu - oni nikogo o nim nie poinformowali! To był pomysł Andreasa, rzecz jasna. Kto inny by mógł wpaść na coś takiego? Choć... Przyznam się szczerze, że kilka lat temu sam o czymś takim myślałem. Wiem, to głupie, ale właśnie tak wyobrażałem sobie swój ślub z Adą...

 Dni do chrzcin zleciały bardzo szybko. Nim się spostrzegłem byłem w domu przyjaciół i czekałem na Wankiego, który miał problem ze znalezieniem skarpetek do pary. Czy on kiedyś zmądrzeje? Nie wydaje mi się!
 - Andi! - Wrzasnął i wpadł do salonu. - Weź mi pomóż!
 - Nie znalazłeś? - Spytałem głupio, choć wcale nie musiałem. Wyraz jego twarzy mówił sam za siebie. - Andreas, ogarnij się, bo Martha zaraz pojedzie bez ciebie, a chrzciny będziesz oglądał, ale na zdjęciach.
 - Weź nie gadaj! Pożycz mi swoje!
 - Chyba ocipiałeś - Powiedziałem. - Szukałeś wszędzie?
 - Tak! Pod łóżkiem, na kanapie, w pralce... - Zaczął wyliczać drapiąc się po głowie.
 - A w szafce z ubraniami? - Podsunąłem.
 - W szafce z ubr... - Zaczął, a po chwili pisnął jak mała dziewczynka. - Andi, jesteś wielki! - W przypływie radości ucałował mnie w policzki i pognał do sypialni.
 - A feee! - Wzdrygnąłem się.
Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że jestem spokojny, ale wcale tak nie było. W podświadomości wyobrażałem sobie spotkanie z Adą i bałem się go. Nigdy o niej nie zapomniałem, choć przez okres naszej rozłąki spotykałem się z paroma dziewczynami. Jednak z żadną na poważnie. To idiotyczne, ale każdą z nich porównywałem do Heckmann... Może za szybko się poddaliśmy? Może za szybko stwierdziliśmy, że uczucie, które nas połączyło było zwykłym zauroczeniem? Tak bardzo chciałbym cofnąć czas. Przeżyć jeszcze raz wszystkie spędzone razem chwile. Pragnąłem ją ujrzeć, dotknąć, pocałować... Wiedziałem, że jest to niemożliwe, ale pozwalałem swojej wyobraźni na takie fantazje. Ocknąłem się, gdy obok mnie zlokalizował się Wank.
 - Jestem gotowy! - Oznajmił dumnie, wypinając pierś do przodu.
 - Gratuluję stary. Nawet nie wiesz jaki jestem z ciebie dumny! - Udałem, że pod wpływem wzruszenia ocieram łzy.
 - Idiota! Nad czym tak myślałeś?
 - Nad swoim życiem - Westchnąłem.
 - A właściwie to dlaczego rozstałeś się z Clarą?
 - To nie było to... Ona...
 - Ona nie była Adą, prawda?
 - Tak. Clara nie była Adą. Żadna nią nie była...

 Przed Kościołem zebrali się już najbliżsi - rodzice Marthy i Andreasa. Oni stali obok trzymając na rękach małego. Sam rozglądałem się na boki w poszukiwaniu znajomej sylwetki, ale nigdzie nie mogłem jej dostrzec. A może to nie Ada będzie pełniła rolę mamy chrzestnej? Nie, to głupie. Kto, jak nie ona? Spojrzałem na zegarek. W tej samej chwili rodzina zaczęła wchodzić do świątyni. Martha ruszyła za nimi, a ja chwyciłem Wankiego za ramię.
 - Gdzie Ada? - Zapytałem.
 - Nie wiem... - Odparł. - Miała już być - Wskazał na zegarek spoczywający na jego nadgarstku. - Chyba nic się jej nie stało, co nie?
 - Wypluj to słowo! - Warknąłem popychając go do przodu. - Idź, ja na nią zaczekam.
 - A po, co? Przecież i tak zobaczylibyście się w Kościele... - Zauważył. - Chyba, że... - Zniżył głos i szepnął: Chcesz ją zaciągnąć na szybki numerek w krzakach - Wyszczerzył się, a ja przewróciłem oczami.
 - Wank, serio... Przed Kościołem?
 - Ja przecież nic nie mówię!- Gwałtownie zaprotestował. - O patrz! Przyjechała! - Powiedział spokojnie i wszedł do świątyni.
Gdy wyszła z samochodu oniemiałem z zachwytu. Wypiękniała. Rysy jej twarzy stały się dojrzalsze. Sylwetka stała się bardziej kobieca. Duże, brązowe oczy. Pełne, kształtne usta. Długie, zgrabne nogi, które wyłaniały się spod eleganckiej sukienki... Gęste włosy... Adrianna Heckmann we własnej osobie. Ada Heckmann. Moja Ada...
Zbliżała się. Była na wyciągnięcie ręki. Była obok mnie.
 - Cześć, Andreas - Przywitała się z lekkim uśmiechem na ustach. Ustach. Tych ustach. Moich najukochańszych.
 - Witaj, Ado - Odpowiedziałem przypadkowo dotykając jej ręki. Ręki, która pieściła moje ciało, ręki, która mnie obejmowała. Ręki Ady...
 - Zdaje się, że czekają tylko na nas - Szepnąłem nie odrywając od niej oczu. Była piękna. Zjawiskowa. Zachwycająca. Adrianna, moja Adrianna.
 - W takim razie chodźmy - Powiedziała. Przepuściłem ją w drzwiach. Szedłem za nią, podziwiając jej ciało. Kochałem ją.

 - Imiona rodziców? - Ksiądz zadał formalne pytanie, ale ja nie zwracałam na niego uwagi. Całą skupiłam na Andim. Moim Andim. Moim blondynie. Moim blondynie, posiadającym najpiękniejsze niebieskie oczy na świecie.
 - Martha i Andreas - Odpowiedziała moja przyjaciółka ze wzruszeniem w głosie.
Cały czas patrzyłam na niego. Wydoroślał. Nie był już tym małym, dziewiętnastolatkiem, którego pokochałam. Był mężczyzną z prawdziwego zdarzenia. Podziwiałam męski wyraz jego twarzy. Podziwiałam jego oczy, ich blask. Podziwiałam ręce. Umięśnione, wysportowane. Usta. Trochę szerokie, ale słodkie. Zachęcające do pocałunków. Podziwiałam go całego.
 - Imiona rodziców chrzestnych?
 - Adrianna i Andreas - Nie umknęło mi to z jaką czułością wypowiedział moje imię. Tak, jak kiedyś. Tak jakby nie było trzyletniej rozłąki.
Po chwili trzymaliśmy małego Louisa na rękach. W myślach odnotowałam fakt, że Wellinger wspaniale prezentował się z dzieckiem w ramionach.
 - Louisie Andreasie Wanku, ja ciebie chrzczę w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego - Ksiądz polał główkę małego wodą święconą, a on wydał z siebie cichy pisk i zacisnął rączki. W tym samym momencie nasze spojrzenia spotkały się. Moje, brązowe oczy odnalazły jego duże, niebieskie. Może odnaleźliśmy siebie? Może odnaleźliśmy ukrytą drogę, która prowadziła nas do siebie? Może Ktoś tam w Górze postanowił nam pomóc? Może w końcu byliśmy gotowi na miłość?

 Małe, skromne przyjęcie odbyło się w domu przyjaciół. Po zjedzeniu pysznego tortu chwilę pobawiłam się z chrześniakiem. Był przesłodkim dzieckiem. Energię bez wątpienia odziedziczył po Wanku. Urodę po Marthcie, może to i dobrze. Jak stwierdził Wellinger przynajmniej nie będzie wyśmiewany przez długi nos.
Z uśmiechem na ustach obserwowałam młodych rodziców zajętych swoim pierworodnym. Sama wyszłam do ogrodu podziwiając niebo i szczyty gór. Było tak pięknie...
 - Ada... - Usłyszałam za sobą głos Andiego.
 - Hmm?
 - Nie zimno ci? - Zapytał, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że moje ramiona zdobiła gęsia skórka.
 - Trochę - Szepnęłam obserwując jego ruchy. Momentalnie zdjął z siebie marynarkę i okrył mnie. - Dziękuję.
 - Nie ma za co... - Odpowiedział.
Potem wszystko potoczyło się szybko. Usiedliśmy na huśtawce opowiadając sobie, co działo się w naszym życiu przez ostatnie trzy lata. W swoim towarzystwie czuliśmy się swobodnie. Rozmawialiśmy bez skrępowania. Dojrzeliśmy do tego. Dojrzeliśmy do miłości? Takiej prawdziwej?
 - Andreas... Myślisz, że mamy szansę stworzyć związek? Że mamy szansę poznać siebie na nowo? Odkryć najgłębsze zakamarki swoich dusz? - Zaczęłam patrząc na niego ukradkiem.
 - Myślę, że tak. Jeśli będziemy tego naprawdę chcieć...
 - Chcę tego, Andi. Chcę spróbować. Chcę, bo cię potrzebuję. Chcę, bo cię pragnę. Chcę, bo żaden poprzedni nie był tobą. Chcę, bo cię kocham...
 - Ja również tego chcę, Ada... Chcę, bo cię kocham - Powtórzył moje słowa, szczelnie mnie obejmując. Zaśmiałam się szczerze. Wtulona w jego ramiona. Bezpieczna. Kochana. Kochająca... Odzyskałam swój świat. Odzyskałam swój świat w jego oczach. Odzyskałam jego...



****

Witam ;*

Uf! Zdążyłam jeszcze w lipcu ;) Trochę mi zeszło z pisaniem, ale jestem zadowolona z tego rozdziału. Nie wiem jak Wy, dlatego liczę się z każdą opinią! ;) 
Mam nadzieję, że taki obrót spraw Wam odpowiada. Wiem, że inaczej byście się zmówiły i mnie zlinczowały :D Także pozostaje nam jeszcze jeden rozdział i epilog i żegnamy się z Andim ;) Choć może jeszcze kiedyś wpadnie mi do głowy pomysł na opowiadanie z nim w roli głównej. Kto wie ;) 

Wyznaję zasadę, że jak zaczyna się LGP to do sezonu zimowego coraz bliżej i się jej trzymam ;) 
Gratuluję naszym bardzo dobrego występu i trzeciego miejsca Andiego, no bo w końcu ta historia tyczy się jego :D 
I wiem, że minęły już dwa tygodnie, ale... NIEMCY MISTRZAMI ŚWIATA! <3

Pozdrawiam ;* 

13 komentarzy:

  1. Jejku! Jednak dali sobie szansę i będą razem! :DDDD
    Cieszę się baaaardzo z przebiegu spraw :DDDD

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu juz myślałam że ich tam do siebie przykleje taśmą by juz od siebie nie uciekali. I jakie słodkie te ich ostatnie słowa. I ten Wank , dobrze że ma Marthe.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam całego bloga dziś i jestem oczarowana *.* Tak w skrócie mówiąć dobrze, że po tych rozłąkach znów się spotkali ♥ A Wank, Mharta i ich genialne ślub- ah, ha, kocham ich :D
    "Urodę po Marthcie, może to i dobrze. " Ten tekst wygrał wszystko ^^
    Ogólnie cudna historia i aż się łezka w oku kręci :')
    Niestety nie mogę się rozpisywać, bo mam niestety mało czasu, ale niecierpliwie czekam na nexta i wieżę, że coś pomiędzy nimi będzie :D
    Mam nadzieję, że maturka zdana? :)
    Zapraszam do siebie na: http://ski-jump-love.blogspot.com/
    Pozdrawiam gorąco ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nie wspomniałam o akcji ze skarpetkami :D Ahahahaha :)) Szafka z ubraniami... Co Andreas zrobiłby bez Andreasa? XD

      Usuń
  4. No i pięknie;)
    Tak długi czas rozłąki wcale nie sprawił, że stali się dla siebie obcymi ludźmi, a wręcz mam wrażenie, że doprowadził do czegoś zupełnie odwrotnego. Paradoksalnie zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej i to spotkanie tylko im to uświadomiło.
    To jak, mamy czekać na kolejne załamanie, czy jednak poprowadzisz to dalej szczęśliwie dla nich? ;)
    Pozdrawiam.
    [lucky--loser]

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział cudowny :3 Wank i ta jego nieogarniętość :D Haha :D Oby byli razem:) Pozdrawiam i weny! :* wpadnij na Matta

    OdpowiedzUsuń
  6. Boski, boski, boski. Życzę ci weny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. piękny rozdział, taki naprawdę pozytywny. Ah ten Wanki, on kiedyś głowy zapomni! Welli i Ada, wreszcie dojrzeli do rozmowy i wyznali sobie to co leżało im na wątrobie, wreszcie! huraa!
    Czekam na nowość i szkoda, że to kończysz :c
    Inszaaa

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale się na koniec zrobiło słodko! Pewnie wkrótce razem wezmą się za robienie małego Andreaska :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak im to sprawnie poszło jak trochę zmądrzeli :-D chyba oboje liczyli na spotkanie na chrzcinach i się nie zawiedli :-) to teraz czas na ich ślub i dzieci ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepraszam za spamik ;) Zapraszamy na nowy rozdził ^^
    http://prawda-wyjdzie-na-jaw.blogspot.com/2014/10/czworka.html
    Całuski :*

    OdpowiedzUsuń
  11. http://mirisblogus.blogspot.com/- 12 na Severinie :)
    Zapraszam i przepraszam za spam ;**

    OdpowiedzUsuń
  12. Drugi rozdział! Zapraszam :)
    http://tylko-na-ciebie.blogspot.com/2014/11/krok-drugi-do-poznana-siebie.html

    OdpowiedzUsuń

Czas trwania opowiadania: 01.02.2014 - 20.12.2014 r.