Zacisnąłem pięści najmocniej jak potrafiłem. Złość rozsadzała mnie od środka,
wyraz mojej twarzy mówił sam za siebie. Jakim prawem rozpowiadała
takie rzeczy przy moim przyjacielu? Za kogo ona się uważa?
- Andi, co to niby miało
znaczyć? - Zapytał Wank przypatrując mi się uważnie.
- Nic - Warknąłem,
próbując go wyminąć, ale chwycił mnie za ramę. - Zostaw!
- O nie, młodzieńcze tak
rozmawiać nie będziemy - Powiedział. - Do pokoju!
Spojrzałem na niego i
się poddałem. Był starszy ode mnie, zawsze wysłuchiwał moich
problemów, więc jednak postanowiłem powiedzieć mu o wszystkim.
Kiedy weszliśmy do pomieszczenia na wszelki wypadek zamknąłem
drzwi na klucz. Nie chciałem, żeby jeszcze ktoś się o tym
dowiedział.
- Co chcesz wiedzieć? -
Spytałem siadając na łóżku.
- Wszystko - Odparł. - Co
miały znaczyć słowa Ady? Dlaczego miałbyś być ojcem?
Nie wytrzymałem.
Parsknąłem śmiechem z jego głupoty.
- Wank... Nie wiesz skąd
biorą się dzieci?
- Czy wy... O Boże! -
Wrzasnął. - Kiedy?
- Jakieś dwa miesiące
temu, w klubie... Już, zadowolony?
- Ale jak?
- Normalnie! - Traciłem
już panowanie nad sobą. Słowa Ady całkowicie wytrąciły mnie z
równowagi. A jeśli naprawdę jest w ciąży? Jeśli naprawdę będę
ojcem? Jak sobie z tym poradzę? Jak my...
- I co chcesz z tym
zrobić?
- Nic - Odparłem,
spuszczając głowę w dół.
- Andi na litość boską!
Dziewczyna może nosić twoje dziecko, a ty siedzisz jak łoś i nic
sobie z tego nie robisz?
- Ja nie wiem, co mam
zrobić! Ona mnie nienawidzi, a ja mam do niej neutralny stosunek...
- Nienawidzi cię, bo?
Pewnie zwiałeś z tego klubu po tym wszystkim, prawda?
- Prawda - Jęknąłem
zdając sobie sprawę z tego, że jednorazowy wyskok może zamienić
się w prawdziwą odpowiedzialność.
- Fajnie chociaż było?
- Zajebiście -
Wyszczerzyłem się na samo wspomnienie chwil spędzonych z Adą...
- Oj Andi, Andi... -
Westchnął i poczochrał mnie po głowie. - A właściwie, oj
tatuśku, tatuśku...
Podróż do Ga-Pa minęła
nam w spokojnej atmosferze. Pogrążyłam się w rozmowie z Marthą.
Wiem, że ostatnimi czasy byłam dla niej trochę nie miła i
chciałam to wynagrodzić. Martin zajął się sobą. Co jakiś czas
czułam na sobie czyjeś spojrzenie, ale nie odwracałam się.
Musiało należeć albo do Wanka, albo Wellingera. Po tym, co mu
powiedziałam poczułam się trochę lepiej. Może trochę
przesadziłam, ale nie mogłam się powstrzymać. Zasłużył sobie.
Trener, co chwilę się do nas uśmiechał, raz przysiadł się, aby
posłuchać o naszym zespole. Opowiadałyśmy z pasją o śpiewaniu,
koncertach, o radości jaką czujemy, gdy ludzie nas oklaskują.
Słuchał w wielkim skupieniu, a na końcu rozmowy poprosił o
autografy dla swoich dzieci. Złożyłyśmy podpis z uśmiechem na
ustach.
Po zakwaterowaniu w
hotelu, skoczkowie udali się na skocznię, a my razem z nimi. Mieli
przygotować się do treningów i kwalifikacji, a my do próby.
Rozstawiliśmy sprzęt, a ja szukając mikrofonu natknęłam się na
blondyna.
- Czego chcesz? - Spytałam
siląc się na obojętny ton.
- Mamy do pogadania -
Usłyszałam.
- Chyba jednak nie -
Chciałam go wyminąć, ale w ostatniej chwili złapał mnie za
nadgarstek. Kontakt z dotykiem jego dłoni przypomniał mi o tym jak
brutalnie przygwoździł mnie do ściany w łazience.
- Jednak tak - Szepnął mi
do ucha, a ja poczułam, że na moim ciele pojawia się gęsia
skórka.
- Daj mi spokój -
Warknęłam. - Idź się zająć skokami, bo to wychodzi ci chyba
znacznie lepiej niż inne rzeczy - Sapnęłam patrząc mu w oczy.
Zmrużył je, ale nic nie odpowiedział.
- Jeszcze się policzymy
panno Heckmann - Powiedział dotykając ustami mojej szyi. Co za
cholerny palant!
Pogoda dopisywała,
treningi i seria kwalifikacyjna odbyła się bez zbędnych problemów.
Oczywiście miałem już zapewniony start w jutrzejszym konkursie,
ale dla pewności wolałem oddać jeszcze jeden skok. Odległość
może nie powalała, ale byłem z siebie zadowolony. Po
przeanalizowaniu wyników każdego z zawodników, wychodziło na to,
że zmierzę się jutro z Austriakiem Hayboeckiem. Będzie trudno,
ale wierzę, że dam sobie radę. Chciałem wyjść z tego pojedynku
zwycięsko, przede wszystkim dla siebie, rodziny, trenera, kibiców i
Ady... Udawała bierną, ale widziałem i czułem jak reaguje na mój
dotyk i moją obecność. Musiałem z nią porozmawiać, bo może się
okazać, że będziemy na siebie skazani już do końca życia.
Zmęczeni wróciliśmy
do hotelu. Męczyła mnie jeszcze jedna sprawa, którą musiałam jak
najszybciej załatwić. Sprawa domniemanej ciąży, oczywiście.
Powiedziałam Marthcie, że idę się przejść, a tak naprawdę
udałam się do lekarza skoczków, z którym rozmawiałam wcześniej.
Zgodził się mnie zbadać, za co byłam mu ogromnie wdzięczna.
Dłużej nie mogłam żyć w tej niepewności, a w okolicy nikogo nie
znałam. Odetchnęłam głęboko i zapukałam do drzwi.
- Proszę wejść - Odezwał
się, więc nacisnęłam na klamkę. Drzwi ustąpiły, a ja niepewnie
weszłam do środka.
- Dzień dobry, jeszcze
raz - Przywitałam się.
- Cześć Ada, siadaj -
Wskazał krzesło naprzeciw siebie. Wykonałam ten ruch i z nerwów
zaczęłam skubać materiał bluzki. - To, co cię do mnie sprowadza?
- Ostatnio źle się
czuję... - Zaczęłam. - Mam zawroty głowy, często wymiotuję i
miesiączka spóźnia się o tydzień - Skończyłam, patrząc na
niego. Uśmiechnął się lekko, chcąc dodać mi otuchy, ale w
środku cała się trzęsłam. Dobry Boże spraw, abym nie była w
ciąży...
Zadał mi kilka
rutynowych pytań, a kiedy był w trakcie zadawania chyba
najważniejszego w tej sprawie, rozległo się pukanie.
- Proszę mi
powiedzieć... Współżyłaś z kimś ostatnio?
W tym samym momencie
drzwi otworzyły się, a do gabinetu wparował Wellinger. Miałam
ochotę zapaść się pod ziemię. Wszystko słyszał!
- Andi, nie wyraziłem
zgody na to, żebyś wchodził - Powiedział do niego.
- Przepraszam, nie
wiedziałem, że jesteś zajęty - Odparł patrząc na mnie spod byka.
Wzięłam kilka wdechów i odpowiedziałam na pytanie lekarza.
- Dwa miesiące temu, z
hakiem - Odrzekłam.
- W takim razie,
pobierzemy ci krew... Powinno wyjść - Uśmiechnął się i kazał
opuścić gabinet Wellingerowi. Nie powiem, ale chyba lekko zbladł.
Po wszystkim oznajmił
mi, że wyniki będą za godzinę. Kiwnęłam głową i wyszłam. Za
godzinę miałam wszystko wiedzieć.
To była najdłuższa
godzina w całym moim życiu. Co chwilę spoglądałam na zegarek,
przystępując z nogi na nogę. Bębniłam palcami w szybę
obserwując widoki za oknem. Niektórzy skoczkowie nacierali się
śniegiem. W pewnym momencie Wank dostał z zaskoczenia i wpadł w
zaspę. Mimowolnie parsknęłam śmiechem. Jak dzieci...
Pięć minut przed czasem
wyszłam z pokoju. Dystans pokonałam w kilka sekund. Z ciężko
bijącym sercem zapukałam.
- Ada, wejdź - Usłyszałam,
więc przekroczyłam próg. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to
Andreas leżący bez bluzki na kozetce. Serce podeszło mi do gardła
i natychmiast odwróciłam wzrok, by ukryć pojawiające się
rumieńce.
- Mam go zasłonić? -
Spytał lekarz.
- S-słucham?
- Nie trzeba, Ada się
mnie nie wstydzi - Mrugnął do mnie, a ja posłałam mu najbardziej
nienawistne spojrzenie, na jakie było mnie w tej chwili stać.
Lekarz zaśmiał się pod
nosem i pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Ma wyjść, czy mogę ci
powiedzieć przy nim?
- Może pan - Powiedziałam.
Wellinger najwyraźniej zainteresował się wynikami, bo pojawił się
tuż obok.
- Nie jesteś w ciąży -
Oznajmił patrząc na mnie w skupieniu. Uśmiechnęłam się od ucha
do ucha, a potężny kamień spadł mi z serca. Andi niezauważalnie
dla nikogo ścisnął moją dłoń. Oj, chyba się przejął... -
Badanie krwi wskazuje na zwykłe przemęczenie, stres. Dam ci
tabletki. Zażywaj je regularnie, a wszystko powinno być dobrze.
- Będę, panie doktorze.
Dziękuję bardzo!
Szczęśliwa opuściłam
pomieszczenie. Wellinger wyszedł za mną.
- Moje plemniki jednak nie
zadziałały - Jęknął rozpaczliwie. W jego głosie usłyszałam
ironię.
- Faktycznie, coś jest
nie tak z twoim sprzętem - Uśmiechnęłam się miło i zostawiłam
go w całkowitym osłupieniu.
- Jeszcze mnie
popamiętasz, Heckmann!
Odwróciłam się i
przesłałam mu buziaka w powietrzu. Pozostało jeszcze kilka
dni... Dam radę!
****
Witam ;*
Tak jak obiecałam ;) Dziś sobota i nowy rozdział! Zaczęłam wczoraj i wczoraj skończyłam ;) Na początku miałam zastój, ale później poszło gładko :D Cieszę się, że moje opowiadanie ma pozytywny odbiór ;)
Od samego początku nie planowałam tutaj ciąży, chciałam tylko trochę postraszyć Andiego :D Także, nie tym razem :D Nie jest im specjalnie przykro z tego powodu ^^
Misiaki, mam do Was pytanie... Jak mam informować o nowościach? Zostawiać Wam informacje pod rozdziałem, czy nie? Jak Wam lepiej, ja się dostosuję ;) Nie chcę Wam niepotrzebnie bloga zaśmiecać ;)
49899716- mój numer gadu, jakbyście chciały ;)
49899716- mój numer gadu, jakbyście chciały ;)
I wiecie, co? Narzekałam ostatnio, że prezentacja w proszku, to wzięłam się za siebie i ją machnęłam :D Oczywiście nie całą, tylko ogólny zarys :D Hm... Któraś z Was jest również taka mądra i pisze maturę z historii? :D Nie chciałabym zostać z tym sama, hahaha :D
Dobra... Jakbyście były chętne to na moim drugim opowiadaniu również pojawił się nowy rozdział ;) http://freitagrichard.blogspot.com/ zapraszam ;*
I powiedzcie mi dlaczego mecz Chelsea jest o tej samej porze, co skoki? Ja się tak nie bawię :D
I powiedzcie mi dlaczego mecz Chelsea jest o tej samej porze, co skoki? Ja się tak nie bawię :D
Pozdrawiam ;*
Jednak nie ma ciąży, no nic. W sumie to i lepiej. I ta rozmowa Andreasów.. "-Wank...Nie wiesz skąd biorą się dzieci?
OdpowiedzUsuń-Czy wy...O Boże!" mój ulubiony fragment haha. Reakcja Wanka xD
No i dobrze, że poszła się zbadać. Jeju, Andi jest taki zadufany w sobie "Ada się mnie nie wstydzi" też coś... I ten tekst o plemnikach. Mistrzostwo.
Już kocham to opowiadanie. Eh.
Jeśli chodzi o informowanie, to mnie nie musisz informować, bo mam cię w obserwowanych ;)
Pozdrawiam cieplutko. Buziaki:**
Ale trzeba przyznać, że co się strachu najedli, to ich:D
OdpowiedzUsuńDopiero teraz widać jak bardzo ta ciąża skomplikowałaby im życie i tak sobie myślę, że naprawdę musieli odetchnąć z wielką ulga. Pewnie gdyby sprawy ułożyły się inaczej, też daliby radę, ale tak na pewno jest łatwiej, dużo łatwiej!
I brawa dla Ady za piękne podsumowanie tego wszystkiego;D Wellinger pewnie miał ochotę ją zabić za ten tekst o sprzęcie, ale nie ma się co dziwić;)
Pozdrawiam.
[piec-sekund]
P.S., Matura, matura... Jak ja się cieszę, że to już za mną;D
Psycholog Wank ... młahahahahaha :D Do niego pójść to można się gorzej rozchorować na głowę ... chociaż przynajmniej Andi się wygadał. Zawsze to jest jakiś progres :D Ale ni jak mu chyba to nie pomogłbo bo dalej zrywa chojraka ... tatuśko. Nie nie nie ... Wanki w zaspie! Leże i kwicze!
OdpowiedzUsuń'Faktycznie, coś jest nie tak z twoim sprzętem' - to jest tekst rozdziału! Dobrze że Ada nie jest jednak w ciąży, bo to dla nich zdecydowanie za wcześnie. Mimo że Andi, mimo cwainactwa, wiedział że trzeba ponieść odpowiedzialność za własne czyny.
Ja nie wiem kto ustawia te programy, ale też nie jestem zbytnio zachwycona że zawsze jak coś jest ciekawego to w jednym momencie! Pominę fakt że ostatnio nie obejrzałam finału koszykarskiego ... matko kochana wkręciłam się w koszykówkę, ludzie ratujcie! ... to teraz Chelsea taki ciekawy mecz. Dobrze że chociaż madryckie cioły jutro grają ufff xD
hej :) chciałam tylko dać znać, że niestety nie mam w tej chwili czasu na czytanie - muszę zaliczyć niezdaną sesję - ale obiecuję nadrobić wszystko jak tylko skończę z nauką :) pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńNie powiem , bo jakoś mi się lżej zrobiło na sercu , że Ada nie jest w ciąży , bo w innym wypadku to musieliby się raczej zejść , a tak to jeszcze się pomęczą :D
OdpowiedzUsuńNo i nie jestem pewna , czy Wellinger podołałby takiemu zadaniu ^^
Jestem bardzo ciekawa jak będzie z nimi dalej :3
Z meczem akurat nie mam problemu , bo Królewscy grają jutro ^^
Czekam na następny <3
Buziaki ; *
ja piszę jeszcze historię na maturze! Rozszerzoną! <3
OdpowiedzUsuńi wos też rozszerzony xD
Chyba mozemy podać sobie ręce, czas umierać moja droga :D
Cholerka no, liczyłam na to, że Welli zostanie ojcem hahaha. Wiem, nadzieja matką głupich xD
Czekam na nowość < tak jak zawsze w zakładce SPAM :D >
Pozdrawiam <3
Czyli, że to tylko fałszywy alarm. Chyba oboje najedli się strachu, ale to zdecydowanie lepsza opcja w ich przypadku. Kto wiem, może za czas jakiś plemniki Andiego zadziałają :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Marzycielka
zapraszałaś, więc jestem :)
OdpowiedzUsuńno i powiem Ci, że zapowiada się ciekawie.
Ogólnie prolog wywarł już na mnie niemałe wrażenie, bo od razu scena w klubie, no i Wellinger.
Swoją drogą nie zdziwiłabym się, gdyby ta Ada była jednak w ciąży.
To utarłoby nosa Andreaskowi.
Ale, jak nie tym razem, to innym ^^
W każdym razie zostaję tu i czekam na więcej :)
Pozdrawiam ;*
Witaj :* Wreszcie mam wolne popołudnie i odrobinę upragnionego czasu na czytanie. Zaczęłam od Twojego opowiadania i po przeczytaniu z ulgą stwierdziłam, że jednak nie będzie tej ciąży! Ufff, było blisko :) Podoba mi się ten Twój Andreas, bo jest taki zdecydowany i pewny siebie, choć pewnie podejrzenia o to, że mógłby być ojcem nieźle dały mu w kość. Czekam na kolejny rozdział. Informuj mnie na wywiaderze, ok? Mój Blogger nie wyświetla mi aktualizacji blogów, więc musiałabym często tu zaglądać, by przekonać się czy coś dodałaś. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńJestem! Przeczytalam! I podoba mi sie :) motyw zespolu spiewajacego na TCS? Jeszcze sie nie spotkalam, choc moze przerwa sprawila, ze przeoczylam kilka opowiadan :D
OdpowiedzUsuńMotyw klubu i przypadkowego seksu? Nie lubie takich sytuacji, niestety jest to bardzo powszechne i lubiane zajecie na calym swiecie ;/
Spotkanie po dwoch miesiacach? Wellinger dziala na dziewczyne w szczegolny sposob i mysle ze zdaje sobie z tego sprawe. Chlopak, jak mniemam, chce zdobyc dziewczyne i wykorzystac (oby nie).
Motyw ciazy na pewno przysporzyl strachu obojgu. Przypadkowy uscisk dloni, czy Wellinger chcial okazac w ten sposob swoje wsparcie?
Czekam z niecierpliwoscia na wiecej :)
Pozdrawiam serdecznie, kiciak