Moje życie od czasu
chrzcin synka Marthy i Andreasa zmieniło się diametralnie.
Odzyskałam sens swojej egzystencji. Odzyskałam przyjaciela,
kochanka, mężczyznę moich marzeń. Mojego ukochanego blondyna o
najpiękniejszej barwie oczu na świecie... Nie przypuszczałam, że
będziemy w stanie porozmawiać ze sobą bez żadnego skrępowania.
Podczas tych trzech lat rozłąki nie mieliśmy ze sobą kontaktu.
Tęskniliśmy za sobą, rozpamiętywaliśmy dawne czasy, ale nie
próbowaliśmy działać, naprawiać... Pogodziliśmy się ze swoim
losem, jednocześnie oboje z napięciem wyczekiwaliśmy spotkania.
Spotkania, które wszystko zmieniło. Wystarczyła jedna, szczera
rozmowa. Po niej wiedziałam już wszystko. Wiedziałam, że się
kochamy. Że ja nadal kocham jego, a on kocha mnie... Przez trzy lata
nic się nie zmieniło. Może dorośliśmy, a uczucia, które w nas
drzemały rozbudziły się nagle na widok tej drugiej, tak dawno
niewidzianej osoby. Tak miało być... Musieliśmy inaczej spojrzeć
na pewne sprawy, zrozumieć je.
- Wiesz... - Zaczął
Andi. - Naprawdę myślałem o tobie cały czas, każdą partnerkę
porównywałem do ciebie, odtwarzałem głębię twojego spojrzenia,
uśmiech, dotyk dłoni... Wiem, że było to bez sensu, ale inaczej
nie potrafiłem. Być może w podświadomości czułem, że jeszcze
kiedyś będziemy razem, że wszystko uda się naprawić i jak widać
nie omyliłem się...
- Andi... Miałam
dokładnie tak samo! Żaden facet, z którym się spotykałam nie był
tobą. Żaden nie posiadał tak niesfornej czupryny, żaden nie był
tak wysportowany, żaden widok ciała nie przyprawiał mnie o
dreszcze, żaden nie patrzył na mnie w taki sposób jak ty. I żaden
nie miał tak silnej broni jak ty. Nie posiadał moich
najukochańszych oczu. Moich i tylko moich... - Powiedziałam i
wzruszona wtuliłam się w jego silne ramię. - Kocham cię,
Wellinger!
- A ja ciebie Heckmann!
Kocham cię od tamtego dnia w klubie!
Zaśmiałam się na
wspomnienie początku naszej znajomości. Co prawda, to prawda...
Zaczęliśmy z wysokiego c, ale potem wydarzenia toczyły się swoim
rytmem. Skakaliśmy sobie do gardeł, kłóciliśmy się, godziliśmy
się, czuliśmy napięcie, pożądanie, namiętność... A teraz
czujemy miłość. Czujemy ją naprawdę. Ona była w nas cały czas,
potrzebowała tylko jednej, jedynej chwili, aby rozbudzić się na
nowo...
Czas leciał
nieubłaganie. Nowy sezon zimowy 2017/2018 trwał w najlepsze.
Zbliżała się 66. edycja Turnieju Czterech Skoczni. Nie ukrywam, że
bardzo chciałem ją wygrać. W styczniu, cztery lata temu, właśnie
w Oberstdorfie podczas przerw między seriami ujrzałem ją ponownie.
Potem wszystko toczyło się szybko – nasze kłótnie, godzenie się,
pocałunki... To miejsce było dla nas wyjątkowe, dlatego właśnie
tutaj chciałem zwyciężyć pierwszy raz podczas tego sezonu. Nie
mogłem pozwolić, by coś stanęło mi na przeszkodzie. Wiedziałam,
że ona będzie mnie dopingować z całych sił. To będzie dodatkowa
motywacja.
- Wellinger, niech zgadnę!
Chcesz wygrać, bo Ada, bo to, bo tamto, prawda? - Usłyszałem głos
Wankiego.
- Tak, Wank -
Odpowiedziałem. - Chcę, bo Ada, bo to, bo tamto.
- Wiedziałem! Widzisz
jaki jestem mądry?
- Bardzo - Zironizowałem,
ale na szczęście mój przyjaciel o tym nie wiedział. Nigdy nie był
dobry w odgadywaniu sarkazmu, czy ironii. - Pozwolę ci zająć
drugie miejsce - Wyszczerzyłem się.
- Dzięki wielkie, bardzo
to sobie cenię! Wygrywaj sobie dziś, ale Ga-Pa będzie dla mnie,
Ga-Pa będzie dla mnie!
- Istotnie Wanki,
istotnie!
Tak jak obiecałem, tak
zrobiłem! Wygrałem pierwszy konkurs 66. Turnieju Czterech Skoczni.
W Oberstdorfie. W swojej ojczyźnie. Przed swoją publicznością.
Przed swoimi najbliższymi. I, co najważniejsze przed nią. Moją
ukochaną. Moją narzeczoną. Moją Adrianną.
- Gratuluję! - Nim się
spostrzegłem, była obok mnie i rzuciła mi się na szyję. - Jesteś
najlepszy! - Ucałowała mnie w policzki.
- To zwycięstwo jest dla
ciebie... Pamiętasz styczeń, cztery lata temu...
- Pamiętam Andi. Pamiętam
wszystko- Uśmiechnęła się. - To, że gapiłeś się na mój
tyłek, gdy wysiadałeś z autokaru także - Wytknęła mi język, a
ja dałem jej kuksańca.
- A Bischofshofen? -
Szepnąłem jej do ucha. Wyczułem jak zadrżała.
- Pamiętam - Odpowiedziała
również szeptem, lekko przygryzając moją szyję. Westchnąłem
przeciągle. - A teraz leć na dekorację! Nagrodę ode mnie
dostaniesz później!
- Nie mogę się doczekać,
kochanie!
- Wellinger! - Syknęła
przez zaciśnięte zęby. - Bo Wank zajmie twoje miejsce!
Odwróciłem się przez
ramię. Rzeczywiście, mój ukochany przyjaciel przyglądał nam się
z rozbawieniem, przymierzając się do zajęcia pierwszego miejsca na
przysłowiowym pudle. - Po moim trupie Wank! - Warknąłem i pognałem
w jego kierunku. W oddali słyszałem jeszcze głośny śmiech Ady.
Leżałam wtulona w
silne ramiona mojego mężczyzny. Już jutro przenosiliśmy się do
Garmisch-Partenkirchen. Andi delikatnie głaskał mnie po włosach,
a ja wdychałam jego zapach. Był cudowny. Rozkoszowałam się tą
chwilą. Byliśmy we dwójkę, razem, spełnieni, kochający się,
szczęśliwi. Brakowało mi go. Jego dotyku, pocałunków, oczu, jego
obecności. Od chwili naszego poznania zadomowił się w moim sercu.
Nigdy go nie opuścił, wręcz przeciwnie. Gościł tam cały czas.
Gdy byliśmy razem moje serce wystukiwało szalony rytm tylko dla
niego. Kiedy go nie było trochę słabło, ale cały czas biło.
Biło na samo wspomnienie wszystkich wspólnych chwil, zdarzeń...
Biło, bije i będzie bić tylko dla niego. Wsłuchałam się w bicie
jego serca. Klatka piersiowa rytmicznie unosiła się i opadała –
usnął. Złączyłam nasze dłonie, a on machinalnie pogłaskał
kciukiem mój palec, na którym znajdował się pierścionek
zaręczynowy. Razem, na zawsze...
****
Witam! ;*
Nie spodziewałyście się mnie, prawda? :) Zaczęłam pisać rozdział w tygodniu, ale nie miałam serca, by go skończyć. A dziś mnie naszło i takim oto sposobem publikuję Wam ostatni rozdział. Został tylko epilog, który dziś całkowicie sobie ułożyłam :) Niedługo pożegnamy się z historią Ady i Andiego, a ja mam nadzieję, że spokojnie będę mogła pisać na Maćka ^^
Co się zmieniło w moim życiu od lipca? Zdałam maturę, dostałam się na studia i tak sobie żyję od jednego kolokwium do drugiego :D We wtorek mam wyniki kolosa z gramatyki, także trzymajcie za mnie kciuki hahaha :D
Sezon zaczął się dwa tygodnie temu - mam nadzieję, że dzięki temu będę pisała w miarę regularnie :) Wena powinna być aż do marca :D
Głęboko wierzę w to, że Andi szybko wróci do zdrowia - życzę mu tego z całego serca!
Zaległości cały czas nadrabiam - bądźcie cierpliwe :) No i... Wybaczyłyście mi tak długą przerwę, co nie? :D
Pozdrawiam ;*
Love is in the air <3
OdpowiedzUsuńŻe też w prawdziwym życiu nie ma tak fajnie :< To znaczy może niektórzy mają, no ale jak wiesz, nie ja :D
Ale miło o tym poczytać i pomarzyć :)
Kochana moja. Czekałam, czekałam i się do czekałam. Cholernie będzie brakować mi perypedi Ady i Andiego, ale oni zawsze będą żyli w mojej podświadomości. Czekam na kolejny na Maćku <3 Buziaki:)
OdpowiedzUsuńJa tam o losach Ady i Andiego nie zapomniałam :)
OdpowiedzUsuńCzekałam, czekałam i czekałam na ten rozdział, aż w końcu dodałaś :3
Jak zawsze świetny <3 Oni są tak w sobie zakochani, tacy uroczy, nie widzą po za sobą świata :3 To takie słodkie! <3
Z niecierpliwością czekam na Epilog, bo ciekawi mnie koniec tej historii, ale z drugiej strony go nie chce :(
Pozdrawiam i weny :*
Nie zapomniałam :) Co jakiś czas wchodziłam i patrzyłam czy nie dodałaś.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. Ada i Andi tacy zakochani <3 i zaręczeni ;)
Ja nie chce epilogu! Ja chce dalej czytać o losach Heckmann i Wellingera oraz szalonego Wanka i jego żony Marthy oraz ich synka :D
Buziaki ;***
Cześć!
OdpowiedzUsuńJasne, że nie zapomniałam o Twoim blogu. Cały czas go czytam, tylko po prostu ostatnio nie mam za bardzo na nic czasu i mam zaległości na kilku blogach. Przepraszam, że nic nie komentuję, ale tak jakoś wyszło. Jak wszystko ogarnę to obiecuję ,że będę trochę więcej pisała i komentowała każdy rozdział ;)
Pozdrawiam
Ol-la :*
Wybacz, że dopiero teraz komentuje, ale musiałam sobie przypomnieć nieco tej historii. Nie będę kłamać, że byłam na bieżąco, bo niestety przez ostatnie siedem miesięcy nie było mi po drodze z blogami. Teraz postaram się to już zmienić.
OdpowiedzUsuńCiesze się, że wszystko dobrze się skończyło. Zawsze to cieszy człowieka, kiedy opowiadania kończy się happy endem. Widać stara miłość nie rdzewieje i Andi z Adą są tego najlepszym przykładem. Mimo rozłąki nie zdołali zdusić w sobie tego uczucia. Cieszę się ich szczęściem, zasługują na to :-)
Pozdrawiam Marzycielka
ps. 2017/2018 i 66 konkurs TCS to brzmi niemal kosmicznie :D
Hej, hej, hej!
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję, że zostawiłaś mi linka i jednocześnie przepraszam, że dopiero teraz piszę. Odpowiadając na Twój komentarz oczywiście, że nie zapomniałam!
Ostatnio ogólnie miałam bardzo mało czasu na wszystko i sama dopiero wczoraj wróciłam na mojego bloga po kilku tygodniach przerwy, więc mam nadzieję wybaczysz tą długą nieobecność. Musiałam sobie przypomnieć co się wcześniej wydarzyło, więc dzisiaj przez jakieś 3 godzinki, albo i więcej przeczytałam wszystko od początku. Jestem zachwycona i jednocześnie trochę zawiedziona, że to koniec. No ale cóż... Czekam na epilog. Mam nadzieję, że już nic niespodziewanego się nie wydarzy, a Andi i Ada już zawsze będą razem. Ahh... I ten pierścionek zaręczynowy!
No więc czekam i mam nadzieję już nie długą będę miała okazję przeczytać epilog.
Pozdrawiam :*
Ol-la
P.S. Przy okazji zapraszam do mnie. Było by mi niezmiernie miło jeśli znalazłabyś chwilę :*
http://hardskijumpinglove.blogspot.com/2014/12/11-byes-sie-wrakiem-mysli.html
Ojooooj, jak słodko!
OdpowiedzUsuńUwielbiam szczęśliwe zakończenia :) Teraz przez resztę dnia będę miała banana na twarzy :D