+18
62. Turniej Czterech
Skoczni powoli przechodził już do historii. Po kwalifikacjach do
ostatniego konkursu w Bischofshofen, które wygrał Peter Prevc
skoczkowie udali się do hotelu, a my zaszłyśmy się w swoim
pokoju. Nie miałyśmy ochoty na ich towarzystwo, wolałyśmy pogrążyć
się we własnych myślach i snuć wizję na przyszłość. Obie
zastanawiałyśmy, co będzie dalej. Co do Marthy i Wankiego nie
miałam żadnych obaw. Wiedziałam, że wpadli po uszy i każdą
wolną chwilę będą wykorzystywać na spotkania. Bardziej martwiły
mnie moje relacje z Andim. Był zmienny jak pogoda i nie wiedziałam,
czego mam się po nim spodziewać.
Dzień ostatniego
konkursu nadszedł zbyt szybko. Po śniadaniu skoczkowie wykonali
rutynowe czynności, poćwiczyli, wpakowali się do autokaru i
pojechali na skocznię. My zjawiłyśmy się tam trochę później.
Gdy rozstawialiśmy sprzęt podszedł do nas Werner. Zapraszał nas
na kameralną imprezę pożegnalną, która miała odbyć się po
zawodach. Przyjęłyśmy tą propozycję bez wahania, choć na dźwięk
słowa pożegnanie w moich oczach pojawiły się łzy.
Przyjaciółka poklepała mnie po ramieniu, chcąc dodać mi otuchy.
Uśmiechnęłam się lekko. Z niecierpliwością oczekiwałyśmy
rozpoczęcia zawodów. W międzyczasie zaśpiewałyśmy kilka
piosenek, zagrzewając kibiców do wiwatowania i krzyczenia. Po
pewnym czasie konkurs wystartował. Pierwszą parę stanowili Wanki i
Gregor Schlierenzauer. Martha nerwowo zaciskała kciuki, a ja
modliłam się w duchu, by skoczył daleko. Jednak odległość na
107 metr nie napawała optymizmem. Austriak skoczył 24.5 metra dalej
i to on awansował do drugiej rundy. Przyjaciółka nic nie
powiedziała tylko spuściła głowę. Wiedziałam, że to przeżyła,
ale na tym świat się nie kończy! Organizatorzy starali się, żeby
konkurs przebiegał sprawnie, dlatego niedługo to ja zaciskałam
kciuki za Andiego. Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam, że
wylądował na 134 metrze. Po pierwszej serii plasował się na 7
pozycji. Czułam, że zrobi wszystko, aby w drugiej polepszyć swoją
lokatę.
- Będę wam towarzyszył
podczas 2 serii! - Podskoczyłyśmy momentalnie, gdy usłyszałyśmy
obok głos Andreasa.
- To super - Odpowiedziała
Martha. - Jednak są jakieś plusy... - Westchnęła i oparła głowę
na jego ramieniu. Zaskoczony objął ją w talii, a ja zaśmiałam
się pod nosem. Wszystko idzie jak po maśle! Kątem oka spostrzegłam
Martina, który nie miał zbyt wesołej miny. Czyżby teraz zdał
sobie sprawę, że jednak czuje coś do Marthy? Troszkę za późno...
Nim się spostrzegliśmy,
wystartowała 2 runda. Po odśpiewaniu piosenek podczas przerwy,
teraz bez problemu mogłyśmy kibicować. Czas leciał nieubłaganie,
skoczkowie jeden po drugim zasiadali na belce, wzbijali się w
powietrze, aby później wylądować telemarkiem. Nim się
spostrzegłam nadeszła kolej Wellingera.
- Dajesz Andi, dajesz
Welli! - Darł się Wank, a my parsknęłyśmy śmiechem. - No, co? -
Fuknął nas nas oburzeniem.- Zawsze tak robimy - Wyszczerzył się, a
Martha popukała go w czoło.
Wylądował na 133 metrze
i 50 centymetrze, co w ostateczności zapewniło mu 9 miejsce w
zawodach. W całym konkursie zajął dobrą, dziesiątą lokatę. W
tej edycji Turnieju, dość niespodziewanie triumfował Austriak
Thomas Diethart.
Tak jak obiecałyśmy,
zjawiłyśmy się na imprezie pożegnalnej. Kątem oka spostrzegłam
siedzącego w kącie Andiego. Chciałam do niego podejść, ale w tym
samym momencie rozległ się głos Schustera.
- Moi drodzy! - Zaczął. -
Chciałbym wam podziękować za dobrą robotę wykonaną podczas
Turnieju. Jednak nie ukrywam, że naszym celem było podium... Cóż,
nie tym, to innym razem. Trzeba myśleć pozytywnie. Z tego miejsca
chciałbym złożyć gratulacje Andiemu - Zwrócił się w kierunku
Wellingera, a on uśmiechnął się lekko. - 10 miejsce, jest bardzo
dobre! Od innych oczekiwałem trochę więcej, ale jak mówię... Na
pewno nie spoczniemy na laurach. Naszym głównym celem są Igrzyska
Olimpijskie i tego będę się trzymał. Również chciałbym bardzo
serdecznie podziękować Adzie, Marthcie i Martinowi za to, że
umijali nam czas swoim śpiewem, grą oraz towarzystwem. Bardzo miło
było was gościć u nas! - Uśmiechnął się szeroko, a my
odwzajemniliśmy ten gest. - Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś
nadarzy się taka okazja...
- My również, trenerze -
Powiedziałam. - Dla nas czas spędzony z wami był wspaniały.
Nawiązałyśmy nowe znajomości, zdobyłyśmy doświadczenie... Ta
impreza wyszła nam na dobre - Oświadczyłam, a moi towarzysze z
uznaniem pokiwali głowami.
- Żegnać się będziemy
jutro, a teraz... Pobawcie się trochę dzieci, ja idę spać -
Powiedział i wyszedł, zostawiając nas w towarzystwie skoczków.
Zbytnio nie miałam ochoty na zabawę, dlatego oznajmiłam
przyjaciółce, że idę do pokoju. Zrozumiała, po czym zajęła się
tańcowaniem z Wankim.
Już jutro mieliśmy
wracać do domu... Pewna przygoda nieubłaganie zbliżała się do
końca. Mimo wszystko będzie mi brakować tych wariatów, występów
podczas konkursów i... Wellingera. Pokręciłam przecząco głową,
by odrzucić niepotrzebne myśli. Omiotłam wzrokiem spakowaną
walizkę i powędrowałam do łazienki w celu wzięcia gorącego
prysznica. Ciepła woda dawała przyjemne ukojenie. Starałam się
nie myśleć o blondynie, ale wychodziło mi to z marnym skutkiem.
Ciągnęło mnie do niego i niestety nic nie mogłam na to poradzić.
Kiedy byłam w trakcie wycierania swojego ciała ręcznikiem rozległo
się pukanie do drzwi. Na Marthę nie miałam, co liczyć, bo była
na imprezie pożegnalnej... Pewnie dość dobrze zajęta Wankiem. W
tempie ekspresowym zarzuciłam na siebie bokserki i koszulkę do
spania. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Nawet nie zdążyłam
pisnąć. Wszedł nagle i uprzednio zamykając drzwi na klucz
przycisnął moje ciało do ściany. Widziałam go jak przez
mgłę...Uśmiechnął się lekko patrząc prosto w moje oczy.
- Chciałaś wyjechać bez
pożegnania? - Wychrypiał, trącając językiem moje ucho. Zadrżałam.
- Jest jeszcze jutro... -
Jęknęłam zamykając oczy. Do czego on dążył?
- Ale jutro nie będzie
czasu - Stwierdził i z furią wbił się w moje wargi. Oddałam
pocałunek bez chwili zastanowienia. Czułam do czego to doprowadzi,
ale w tej chwili miałam to gdzieś. Wplotłam dłonie w jego włosy,
delikatnie je czochrając. Zaśmiał się, zostawiając mokre ślady
na mojej szyi. Niecierpliwe ręce blondyna zaczęły mnąć materiał
mojej koszulki, a po chwili wylądowała gdzieś na podłodze. Z
satysfakcją odnotował fakt, że pod spodem mam tylko
bokserki... Widziałam jego łobuzerski uśmiech i błysk w oku, kiedy
zniżył się odrobinę, aby zaznaczyć swój teren na dekolcie oraz
brzuchu. Jęknęłam i przyciągnęłam jego głowę jeszcze bliżej.
Czułam jego śmiech. Powodował gęsią skórkę na moim ciele.
Drżałam z podniecenia. Gdy poczułam jego palce wędrujące wokół
dolnej części bielizny, zacisnęłam dłonie na jego ramionach.
Podniósł się, a wtedy to ja zdarłam z niego koszulkę. Nie mogłam
się powstrzymać i z całej siły szarpnęłam za klamrę paska,
odpięłam guzik i rozporek. Wspólnymi siłami udało nam się je
ściągnąć w mgnieniu oka. Chwycił mnie za pośladki i rzucił na
łóżko, lądując na mnie. Pieścił moje piersi dłońmi, całował
je, a ja traciłam panowanie nad sobą. Zagryzłam dolną wargę i
patrząc prosto w jego błękitne oczy powiodłam rękoma w dół,
aby pozbawić go bokserek. Sam ulokował się pomiędzy moimi
kolanami. Jęczałam z zachwytu, co bardzo mu się podobało.
Złączyliśmy nasze usta w namiętnym i żarliwym pocałunku. Języki
walczyły o dominację, gryząc się wzajemnie. Kilka chwil później
wrzasnęłam na całe gardło, gdy wszedł we mnie zdecydowanym
pchnięciem. Poruszał się szybko, mocno, gwałtowanie... Było mi
tak cholernie dobrze... Wbiłam paznokcie w jego plecy, znacząc na
nich czerwone smugi. Jęknął i przygwoździł moje ręce do łóżka.
Patrzył na mnie z góry, cały czas przyspieszając. Nie mogłam
powstrzymać swoich krzyków, nie miałam jak sobie ulżyć. Wiłam
się pod nim, nasze ciała były bardzo blisko, złączone w uścisku
pożądania. Gdy po raz kolejny usłyszał mój słaby głos, puścił
moje dłonie, a ja natychmiast to wykorzystałam przewracając go na
plecy. Wylądowałam na nim i teraz to ja złapałam jego łapki.
Znaczyłam językiem ślady na jego torsie i ruszałam biodrami, co
jeszcze bardziej go nakręcało. Jęczał i wrzeszczał szalenie moje
imię, a ja czerpałam z tego niesamowitą satysfakcję. Nie
wytrzymał. Znów znalazłam się na dole, a on jakby na złość nie
tracił sił. Byliśmy zmęczeni, mokrzy, spoceni, ale również
spełnieni. Dyszeliśmy ciężko, wręcz sapaliśmy z wysiłku
włożonego w ten stosunek. W przypływie zbliżającej się rozkoszy
krzyknęłam parę razy jego imię... Opadł na mnie ledwo zipiąc.
Spojrzałam na niego i przejechałam paznokciem po jego policzku.
Drżał... Pocałował mnie ostatni raz. Mocno, stanowczo... Poczułam
jak wtula się w moje nagie ciało. Oddychałam głośno, a kilka
chwil później usłyszałam jego miarowy oddech. Zasnął. Ja
wiedziałam, że pod wpływem emocji jeszcze długo nie zmrużę
oka...
****
Witam ;*
Dodaję wyjątkowo w piątek, bo mam taki kaprys :P Macie tak na wieczór... :P
Także tak... Wiem. Pewnie za bardzo się rozpisałam na wiadomy temat, ale nie mogłam się powstrzymać, także jak coś to niech będzie mi wybaczone :D
Jutro postaram się dodać coś na Richarda ;)
A kolejne rozdziały dodam najprawdopodobniej, wyjątkowo w czwartek ;)
Zaległości nadrobię pewnie dziś, albo jutro ^^
Zaległości nadrobię pewnie dziś, albo jutro ^^
Pozdrawiam ;*